środa, 12 lutego 2014

"Ja jestem Halderd"-Elżbieta Cherezińska-recenzja


Cykl Północna droga Elżbieta Cherezińska rozpoczęła Sagą Sigrun, która szybko zdobyła uznanie krytyki i przychylność w oczach czytelników. Składają się na niego cztery części, które przedstawiają nam pasjonującą epokę wikingów i uświadamiają piękno tamtych czasów ukryte za szczękiem miecza. Ja jestem Halderd to druga część cyklu, rozgrywająca się na przestrzeni wielu lat, przez co stanowi bogatą i intrygującą opowieść o X-wiecznej Norwegii.

Czasy wikingów, wojen i męskich potyczek o władzę. Tutaj wkracza Halderd, młoda dziewczyna, która nam wydaje się być dzieckiem, lecz dla tamtych czasów była już kobietą gotową do wydania za mąż. Wkrótce odbywa się jej ślub z jarlem Helgim, a ona zyskuje dość majątku, by zapłacić za niejasne, lecz mroczne czyny swego brata. Zaczyna się jednak jej droga przez mękę. Teraz musi godnie reprezentować swego męża, prostaka, który wciąż pragnie dla niej tylko rodzenia dzieci i niejednokrotnie stosuje wobec niej siłę. Halderd zaciska jednak zęby i wytrzymuje tak wiele lat, czekając, aż los się do niej uśmiechnie.

Długo zastanawiałam się nie "co", lecz "jak" napisać by oddać geniusz tej książki i wrażenie, jakie na mnie wywarła. To wspaniała opowieść, która poruszyła mnie i zajęła na długo. Czytałam ją powoli, chcąc rozkoszować się atmosferą, precyzyjnie zbudowanym światem, losami bohaterów opartymi o historię Norwegii tamtych lat. Książka, która długo żyje w myślach za każdym razem, gdy się ją odłoży. Czy to na chwilę, by wrócić do rzeczywistości, czy już po jej ostatnich stronach i zakończeniu. Wkrada się do snu i wciąż odgrywa na nowo, bohaterowie nadal tam żyją, a historia toczy się dalej.

To świat widziany oczami kobiety, a jednak w tak dużym stopniu o wojnie, męskich nałogach, mężczyznach u władzy, agresji i ich woli, a także o przelewanej krwi. Chyba dzięki temu każdy może tu znaleźć kawałek świata dla siebie, którym się zachwyci i który doceni. To obraz kobiety, która musiała sprostać pewnym zadaniom, postawy, jakiej od niej oczekiwano, lecz też jej walka o wypełnianie losów przeznaczenia i o władzę, która przez lata musiała pozostać uśpiona. Wszystko to wzbogacone o przepowiednie wieszczki z bagien, które wprowadzają do powieści swego rodzaju mistycyzm i tajemnicę. A to także ma tu swój urok. W tle widzimy mroźny kraj Północy, w który bohaterowie tak wspaniale się wtapiają i w którym żyją.

Jedna z lepszych, bardziej wciągających książek, które ostatnio czytałam. Jest dopracowana w każdym calu, bohaterowie tętnią życiem i ciężko po lekturze nie uznać Elżbiety Cherezińskiej za mistrzynię. Peany na cześć tego cyklu są jak najbardziej zasłużone, a ja z radością mogę stwierdzić, że polska literatura wciąż potrafi zaskakiwać swym geniuszem, oferując takie piękno słowa. To niełatwa w odbiorze książka ze względu na bogatą tematykę wojenną i koneksje kolejnych wojowników i rodów, jednak warto zagłębić się w tym świecie, by poznać jego czar.

Czytając tę książkę, rodzi się pytanie, czy na pewno przedstawione czasy wikingów to władza mężczyzn? Czy może też kobiet, które prowadzą swoją własną, małą wojnę z mężem, jego matką, jego przyjaciółmi obserwującymi ją na każdym kroku, tylko po to, by wreszcie mogły osiągnąć więcej niż ktokolwiek mógłby się tego po nich spodziewać. W tej książce można się zakochać, Cherezińskiej składać pokłony i jak najszybciej dotrzeć do pozostałych części cyklu.



Patrycja Łuczyńska

Za książkę dziękujemy Wydawnictwu:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz