niedziela, 31 sierpnia 2014

"Wirus" Guillermo Del Toro, Chuck Hogan - RECENZJA

Na nowojorskim lotnisku ląduje samolot z Europy. Żaden pasażer jednak go nie opuszcza. Okna pozostają zasłonięte, a drzwi zamknięte. Kontrolerzy nie mogą nawiązać łączności z pilotami. Po kilkunastu minutach ciszy wszyscy zaczynają podejrzewać, że na pokładzie mogła wybuchnąć niebezpieczna choroba, która zdziesiątkowała pasażerów. Na miejsce zostaje wezwany Ephraim Goodweather z Centrum Zwalczania i Prewencji Chorób. Gdy udaje mu się wreszcie dostać na pokład, odkrywa, że zaledwie czterech z ponad dwustu pasażerów pozostało przy życiu. W "martwym" samolocie nie udaje mu się jednak znaleźć nic, co przybliżyłoby go do rozwiązania zagadki tajemniczych zgonów. Teraz on i jego współpracownicy w rozwiązywaniu zagadki będą musieli jak najszybciej zrozumieć, że prawdziwe zagrożenie – wirus, wciąż krąży po ciałach pasażerów, poddając ich niebezpiecznej metamorfozie.

Wydawać by się mogło, że temat wampirów jest już dawno wyczerpany i niewiele mogłoby nas jeszcze zaskoczyć. Guillermo Del Toro, meksykański reżyser, producent i scenarzysta (Blade: Wieczny Łowca II, Labirynt Fauna, Hellboy) w "Wirusie" udowadnia jednak, że wciąż można stworzyć tu coś nowego, nietypowego, co na pewno nieraz jeszcze zwali nas z nóg. To książka idealna dla tych, którzy zmęczeni są oswajaniem bestii w popkulturze i dla tych, którzy oczekują krwawego zamieszania i niepokojącej tajemnicy. Autorzy nie pozwalają nam oderwać się od powieści, niczym wampir od świeżej krwi. A to dopiero pierwsza część trylogii, którą serwuje nam Del Toro. Na dokładkę dorzuca także serial, który we wrześniu tego roku ruszy na antenie telewizji FOX.

Zacznijmy jednak od początku. Del Toro niemal od razu, zaledwie po krótkim wstępie, rzuca nas w wir wydarzeń. Jak przystało na dobry horror, nasze lęki urastają jednak powoli. Najpierw jest cisza i oczekiwanie. Podejrzenia i rosnący niepokój. A gdzieś tam, w ciałach pasażerów swój żer już rozpoczyna wirus. Przejście z cichej, choć nie do końca spokojnej atmosfery, jest stopniowe i powolne. Kolejne rozdziały to etapy rozwoju wirusa i transformacji jego ofiar. Zanim prawdziwe niebezpieczeństwo nadejdzie będziemy mogli jeszcze spokojnie zastanowić się nad rozwojem wydarzeń, rozkoszować się bardzo dobrze wykreowanymi bohaterami i ciekawie stworzonym światem.

Jeśli myślicie o wampirze jako o eleganckim panu w pelerynie lub – co gorsze – nastoletnim dobrym, lecz zagubionym chłopaku, tutaj wasze wyobrażenia wzbogacą się o kolejne wizerunki. Del Toro wraca do korzeni zachowań tych stworów, jako do niezwykle niebezpiecznych i agresywnych. Dodatkowo wprowadza element świeżości, wyposażając je (zamiast kłów) w... żądła oraz białą jak mleko krew! Takiego rozwiązania na pewno na próżno szukać w innej literaturze. W książce jest też kilka mocnych punktów, jeśli chodzi o pozostałe postaci – trochę wyidealizowany, a jednak wciąż dobry główny bohater, Ephraim, jego współpracownica i bardzo bliska przyjaciółka Nora, Jim Kent – który zwyczajnie nie miał szczęścia czy staruszek ze srebrnym mieczem i ogromną wiedzą o wampirach, która może uratować świat przed apokalipsą.

Myślę jednak, że główną zaletą książki jest to, że czytając, mamy wrażenie, że to wszystko dzieje się naprawdę. W końcu to nic innego tylko wirus, których pełno na świecie, które co jakiś czas budzą się, by zaatakować i wyniszczają duże grupy ludzi. Przecież to mogłoby się zdarzyć! Myślę, że gdyby ów wirus do końca książki nazywany był jedynie chorobą, wypadłoby to dużo lepiej. Słowo „wampir” trochę psuje cały efekt, choć to przecież wciąż ta sama historia. Mocno zaskakuje już od pierwszych stron, utrzymuje napięcie mrocznym klimatem, wciąż karmi atmosferą niepokoju. Pod koniec tomu napięcie trochę się uspokaja, a historia już nie ekscytuje tak bardzo, jednak to wciąż bardzo dobra powieść, przy której trudno się nudzić. Szkoda tylko, że na drugą część „Mrok” trzeba będzie jeszcze trochę poczekać...

Patrycja Łuczyńska


Za książkę dziękujemy:

4 komentarze:

  1. Treść mnie zaciekawiła, a opinie nie bardzo krytyczna, więc pewnie się skusze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O, rany, okładka mnie odstrasza :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Książkę mam już za sobą i również mi się spodobała ;D Teraz oglądam serial i muszę stwierdzić, że jak na razie jest dość wierny swojemu pierwowzorowi ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo chętnie bym obejrzała :)

    OdpowiedzUsuń