Na
nowojorskim lotnisku ląduje samolot z Europy. Żaden pasażer jednak
go nie opuszcza. Okna pozostają zasłonięte, a drzwi zamknięte.
Kontrolerzy nie mogą nawiązać łączności z pilotami. Po
kilkunastu minutach ciszy wszyscy zaczynają podejrzewać, że na
pokładzie mogła wybuchnąć niebezpieczna choroba, która
zdziesiątkowała pasażerów. Na miejsce zostaje wezwany Ephraim
Goodweather z Centrum Zwalczania i Prewencji Chorób. Gdy udaje mu
się wreszcie dostać na pokład, odkrywa, że zaledwie czterech z
ponad dwustu pasażerów pozostało przy życiu. W "martwym"
samolocie nie udaje mu się jednak znaleźć nic, co przybliżyłoby
go do rozwiązania zagadki tajemniczych zgonów. Teraz on i jego
współpracownicy w rozwiązywaniu zagadki będą musieli jak
najszybciej zrozumieć, że prawdziwe zagrożenie – wirus, wciąż
krąży po ciałach pasażerów, poddając ich niebezpiecznej
metamorfozie.
Wydawać by
się mogło, że temat wampirów jest już dawno wyczerpany i
niewiele mogłoby nas jeszcze zaskoczyć. Guillermo Del Toro, meksykański
reżyser, producent i scenarzysta (Blade: Wieczny Łowca II,
Labirynt Fauna, Hellboy) w "Wirusie" udowadnia jednak, że wciąż można
stworzyć tu coś nowego, nietypowego, co na pewno nieraz jeszcze
zwali nas z nóg. To książka idealna dla tych, którzy zmęczeni są
oswajaniem bestii w popkulturze i dla tych, którzy oczekują
krwawego zamieszania i niepokojącej tajemnicy. Autorzy nie pozwalają
nam oderwać się od powieści, niczym wampir od świeżej krwi. A to
dopiero pierwsza część trylogii, którą serwuje nam Del Toro. Na
dokładkę dorzuca także serial, który we wrześniu tego roku ruszy
na antenie telewizji FOX.
Zacznijmy
jednak od początku. Del Toro niemal od razu, zaledwie po krótkim
wstępie, rzuca nas w wir wydarzeń. Jak przystało na dobry horror,
nasze lęki urastają jednak powoli. Najpierw jest cisza i
oczekiwanie. Podejrzenia i rosnący niepokój. A gdzieś tam, w
ciałach pasażerów swój żer już rozpoczyna wirus. Przejście z
cichej, choć nie do końca spokojnej atmosfery, jest stopniowe i
powolne. Kolejne rozdziały to etapy rozwoju wirusa i transformacji
jego ofiar. Zanim prawdziwe niebezpieczeństwo nadejdzie będziemy
mogli jeszcze spokojnie zastanowić się nad rozwojem wydarzeń,
rozkoszować się bardzo dobrze wykreowanymi bohaterami i ciekawie
stworzonym światem.
Jeśli
myślicie o wampirze jako o eleganckim panu w pelerynie lub – co
gorsze – nastoletnim dobrym, lecz zagubionym chłopaku, tutaj wasze
wyobrażenia wzbogacą się o kolejne wizerunki. Del Toro wraca do
korzeni zachowań tych stworów, jako do niezwykle niebezpiecznych i
agresywnych. Dodatkowo wprowadza element świeżości, wyposażając
je (zamiast kłów) w... żądła oraz białą jak mleko krew!
Takiego rozwiązania na pewno na próżno szukać w innej
literaturze. W książce jest też kilka mocnych punktów, jeśli
chodzi o pozostałe postaci – trochę wyidealizowany, a jednak
wciąż dobry główny bohater, Ephraim, jego współpracownica i
bardzo bliska przyjaciółka Nora, Jim Kent – który zwyczajnie nie
miał szczęścia czy staruszek ze srebrnym mieczem i ogromną wiedzą
o wampirach, która może uratować świat przed apokalipsą.
Myślę
jednak, że główną zaletą książki jest to, że czytając, mamy
wrażenie, że to wszystko dzieje się naprawdę. W końcu to nic
innego tylko wirus, których pełno na świecie, które co jakiś
czas budzą się, by zaatakować i wyniszczają duże grupy ludzi.
Przecież to mogłoby się zdarzyć! Myślę, że gdyby ów wirus do
końca książki nazywany był jedynie chorobą, wypadłoby to dużo
lepiej. Słowo „wampir” trochę psuje cały efekt, choć to
przecież wciąż ta sama historia. Mocno zaskakuje już od
pierwszych stron, utrzymuje napięcie mrocznym klimatem, wciąż
karmi atmosferą niepokoju. Pod koniec tomu napięcie trochę się
uspokaja, a historia już nie ekscytuje tak bardzo, jednak to wciąż
bardzo dobra powieść, przy której trudno się nudzić. Szkoda
tylko, że na drugą część „Mrok” trzeba będzie jeszcze
trochę poczekać...
Patrycja Łuczyńska
Za książkę dziękujemy:
Treść mnie zaciekawiła, a opinie nie bardzo krytyczna, więc pewnie się skusze :)
OdpowiedzUsuńO, rany, okładka mnie odstrasza :(
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam już za sobą i również mi się spodobała ;D Teraz oglądam serial i muszę stwierdzić, że jak na razie jest dość wierny swojemu pierwowzorowi ;)
OdpowiedzUsuńbardzo chętnie bym obejrzała :)
OdpowiedzUsuń