środa, 12 marca 2014

„Zaklinacz słów” Shirin Kader

Pod pseudonimem Shirin Kader kryje się pochodząca z Lublina 35-letnia absolwentka filozofii i europeistyki. Podobnie jak bohaterka „Zaklinacza słów”, od dzieciństwa zafascynowana jest światem Orientu i przez kilka lat mieszkała w Londynie. Jest fanką Orhana Pamuka i Tunezji, ma uroczą kotkę Sziszę i własną kawiarnię orientalną w Lublinie.

Na „Zaklinacza słów” trafiłam po raz pierwszy przypadkiem, przeglądając Instagram. Spodobała mi się jego piękna okładka (choć nigdy się nią nie sugeruję) i postanowiłam, że kiedyś go przeczytam. Niedługo potem pojawiła się możliwość zrecenzowania tej książki i ucieszyłam się niezmiernie, gdy okazało się, że to mnie przypadnie w udziale ten zaszczyt.

Powieść rozpoczyna się w momencie, gdy młoda doktorantka, Nina, wyjeżdża do Londynu. Rozpoczyna pracę w kawiarni orientalnej i pewnego dnia spotyka na swojej drodze Gabriela, bajarza. Zostają dosyć specyficzną parą. Wędrują po mieście, poznając oryginalnych ludzi i ich historie – zdecydowanie pełne magii. Cóż, można się w nich zatracić. Jednak między kolejnymi historiami z życia Niny i Gabriela czytelnik ma okazję ochłonąć, bo książka nie ma konkretnej fabuły, jest raczej zbiorem luźno ze sobą powiązanych opowieści, które w efekcie tworzą spójną całość. I zdecydowanie dają do myślenia. Akcja rozgrywa się w wielu miejscach na świecie (Londyn to dopiero początek), a wszystko to, co spotyka Ninę i Gabriela, jest po prostu spełniającym się przeznaczeniem...

„Zaklinacz słów” nie jest książką dla leniwych czytelników: to książka, która przeznaczona jest dla ludzi z wyobraźnią, wymagających nie pustej fabuły, ale wspaniałych emocji i przemyśleń. Ja chciałam delektować się nią jak najdłużej, racjonowałam sobie konkretne historie, żeby jak najwięcej czasu spędzić w magicznym, bajkowym świecie stworzonym przez autorkę w tej baśni o baśniach. I na pewno będę do „Zaklinacza słów” wracała, bo zafascynował mnie swoją odmiennością od innych książek o podobnej tematyce. Być może książki Shirin Kader to faktycznie moje kader – moje przeznaczenie... Gorąco polecam!

Karolina Furyk

Za książkę dziękujemy:
 

6 komentarzy:

  1. Uwielbiam takie klimaty, z przyjemnością sięgnę

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi ciekawie, zwłaszcza od momentu, w którym wspominasz, że to nie pusta, głupawa historyjka :) Okładka ładna, te błękity przykuwają wzrok :)

    OdpowiedzUsuń
  3. okładka faktycznie przykuwa uwagę :) fabuła też wydaje się dosyć ciekawa, więc czemu nie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie ciekawie :) Ja już mam tę książke za sobą. Okładka jest piękna :)
    Pozdrawiam Natalia Z :3

    OdpowiedzUsuń
  5. brzmi zachęcająco :)

    OdpowiedzUsuń