Elżbieta Baniewicz to specjalistka od teatru. Pracuje w miesięczniku „Twórczość”. Na kartach
swoich powieści utrwala sylwetki znanych, ważnych i kochanych przez widzów
ludzi kina i teatru. Do tej pory ukazały się biografie Kazimierza Kutza czy
Janusza Gajosa. Nadszedł więc czas na pierwszą damę dużej sceny i wielkiego
ekranu – Annę Dymną.
„Dymna” rozpoczyna się serią obrazów z życia rodzinnego małej
Ani-Małgosi Dziadykówny. Baniewicz krótko portretuje członków jej familii,
wskazując ich wpływ na kształtowanie się charakteru przyszłej aktorki. Sięga aż
do historii pradziadków. Nie omieszka także przedstawić sąsiadów, a wśród nich
tego najważniejszego, aktora, lokalnego dziwaka – Jana Niwińskiego. To dzięki
niemu Ania poszerzała horyzonty, wsiąkała w kulturę, zdecydowała się na aktorstwo.
Nauka w szkole aktorskiej,
pierwsze role teatralne i filmowe, nowe znajomości, zdobywanie doświadczenia,
potem wielkie role, wielkie przyjaźnie, wielka satysfakcja. Ale życie aktorki
nie jest usłane różami, co wielokrotnie Baniewicz podkreśla. Autorka częściej
niż blaski, ukazuje cienie życie „gwiazdy” – wszelkie trudności, problemy,
poświęcenia.
Ale kariera zawodowa to tylko
jeden z tematów. Kolejnym jest życie prywatne. Można odnieść wrażenie, że to
bardzo delikatna materia. Owszem, autorka wiele opisuje, sama Dymna sporo
powiedziała, ale jednak są to informacje na ogół już rozpowszechnione, ciężko
znaleźć garść informacji, które zaskoczą.
Ważnym punktem tej biografii jest
również praca „po godzinach”, czyli spotkania Dymnej z ludźmi. Jest tu mowa o Salonie
Poezji i o programie „Spotkajmy się”, fundacji Mimo Wszystko czy o Festiwalu
Zaczarowanej Piosenki. Aktorka bardzo angażuje się w różne imprezy
charytatywne, za co zyskuje sympatię czy nawet miłość ludzi nie tylko tych,
którym pomaga, o czym świadczy rozdział poświęcony listom od fanów.
Poza sceną, poza kamerami, także w
prywatnym życiu Anna Dymna przybiera (przybrała) rozmaite role, za które
zdobyła więcej niż wyróżnienia czy statuetki: zyskała sympatię, uznanie,
szacunek, miłość: Dymna jako córka, żona, matka, uczennica i nauczycielka,
koleżanka, aktorka, powiernica, a nade wszystko Człowiek.
Podczas lektury „Dymnej” nasuwa
się pytanie o stosunek biografa do bohatera publikacji, a raczej o ujawnianie
tegoż stosunku. Baniewicz nie kryje swojej fascynacji postacią aktorki. To nie
dziwi (wszak napisała o niej książkę, więc musi ją lubić, szanować itp.), zaskakuje
natomiast narzucanie tej sympatii czytelnikowi. Jedynym zarzutem tej pozycji
jest brak obiektywizmu autorki oraz obligowanie czytelnika do określonego
sposobu postrzegania Dymnej. Baniewicz nie zostawia przestrzeni odbiorcy, a
przecież biografia powinna dawać miejsce na własną ocenę i emocje czytelnika.
Wielkimi atutami są m.in. swobodny
styl Baniewicz, umiejętność podtrzymywania ciekawości czytelnika, szeroki
kontekst opisywanych tematów, wszelkie dygresje związane z teatrem czy filmem (sporo
można dowiedzieć się np. o pracy aktora czy ważnych polskich produkcjach „od
kuchni”), wiele ciekawych anegdotek (rodzinnych, z planu, osobistych itd.).
Autorka, mimo iż skupiona na głównej bohaterce, wiele uwagi poświęca również
postaciom drugoplanowym, przybliżając te mniej lub bardziej znane sylwetki.
Opisuje również większość sytuacji „towarzyszących” zdarzeniom z życia Anny.
Plusem jest także oddanie głosu znajomym aktorki, współpracownikom, aktorom,
przyjaciołom. Dzięki ich wspomnieniom czytelnik dostaje pełny obraz Anny Dymnej
widzianej oczami innych.
Ze względu na ilość materiału
fotograficznego (zdjęcia, materiały prasowe, pocztówki, dokumenty, plakat, listy
itd.) można zaryzykować stwierdzenie, iż „Dymna” to album z biograficznym
komentarzem. Przyjemnie patrzy się na śliczną młodą dziewczynę, na utalentowaną,
dojrzałą aktorkę oraz na pięknego człowieka. Wielkie ukłony w stronę
wydawnictwa Marginesy za imponujące, staranne, eleganckie wydanie. „Dymna” to
nie tylko lektura, lecz również ozdoba każdej półki. Polecam przeczytać i
obejrzeć!
Kinga Młynarska
Za książkę dziękujemy:
To publikacja dla mojej mamy. Już wiem, co kupię jej na gwiazdkę.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie ta publikacja nie jest dla mnie :)
OdpowiedzUsuńCzy dobra opinia jest zawsze subiektywną? Na szczęście nie :-)
OdpowiedzUsuń