poniedziałek, 23 września 2013

Przypadek sprawił - recenzja

Dziś spróbuję ocenić książkę Barbary Rybałtowskiej "Przypadek sprawił". Zastanawiałam się długo, z której strony ugryźć tę fabułę, aby przekazać to, co zwróciło moją szczególną uwagę podczas czytania. Postanowiłam, że zacznę od krótkiego wstępu.

Każdy z nas ma w swoim życiu raz z górki, raz pod górkę, ale jedyne, co jest stałe i niezmienne, to rodzina. Bywa, że relacje między poszczególnymi jej członkami są idealne, bywa, że są neutralnie pozytywne, bywa też, że są żadne. To nie zmienia faktu, że ona zawsze jest i powoduje więź między ludźmi, którzy nas wychowują, z którymi spędzamy dzieciństwo, wczesną młodość, pierwszy bunt, większe kryzysy i chwile szczęścia..

W moim odczuciu właśnie o rodzinie jest ta książka. O ludziach, którzy czują wobec siebie przeróżne emocje, skrywają różne tajemnice, które z upływem kolejnych stron poznajemy. Co ważne, nie są to bohaterowie idealni. Mają swoje przywary, dźwigają na barkach różną codzienność, boją się samotności, chcą być kochani, akceptowani i chcą tworzyć rodzinę, która ciągle ewoluuje. Gdy starsi umierają, młodzi łączą się w pary, budując nową część kruszącej się rodziny.

Fabuła jest pozornie banalna, bo można ją ubrać w jedno, podstawowe zdanie. Opisuje historię związaną z niewyjaśnioną śmiercią Joanny, prowokującą Ewę - jej siostrę, do wspomnień, którym towarzyszą różne zbiegi okoliczności, pozwalające na rozwikłanie rodzinnej tajemnicy.

Autorka wprowadza nas w świat ludzi, których los nie oszczędzał. Poznajemy ich historię aż zbyt szczegółowo. Byłam przekonana, że taki zabieg okaże się mało atrakcyjny w odbiorze, bo ile można czytać o jakimś niewyjaśnionym epizodzie z życia głównych bohaterów? Jak bardzo można poplątać ich losy, by w efekcie się w nich nie pogubić i nie mieć wrażenia, że mamy do czynienia z wątkami niczym z telenoweli? Otóż można!

Barbara Rybałtowska tworzy wokół swojej powieści niezwykle przyjemną aurę. Czytając, czuje się pewnego rodzaju ciepełko, które spływa z kolejnych kart książki, a do tego czytelnik sam ma poczucie, że uczestniczy w rozwiązywaniu tajemnicy, bo ma dostęp do wspomnień każdego z bohaterów.

Muszę przyznać, że poczułam w sobie żyłkę detektywa, który próbuje rozwiązać zagadkę, ale.. hmm.. w efekcie, prawda okazała się tak zaskakująca, że nie byłabym w stanie się jej domyślić, więc obiecałam sobie, iż nie będę więcej udawać, że jestem dobra w poszukiwaniu winnych. Chyba bardzo łatwo wodzić mnie za nos.

Książkę polecam tym, którzy cenią sobie historie rodzinne, opisane w niezwykle ciepły i prawdziwy sposób, a także tym, którzy lubią podróże po Europie, kochają Mazury i czują w sobie żyłkę detektywa, być może wam się uda to, co mi zdecydowanie umknęło i rozwiążecie zagadkę przed finałem tej urokliwej powieści.

Olga Kowalczyk

www.retrams.blogspot.com






                                                         Za książkę dziękujemy:






4 komentarze:

  1. Czytałam ksiązkę jakiś czas temu i bardzo mi się podobała.Ale je lubię powieści pisane przez tę autorkę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mnie zainteresowała Twoja recenzja. Na pewno przeczytam tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chyba nie jestem nią zainteresowana. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam tej autorki, ale z chęcia naprawię swój błąd :)

    OdpowiedzUsuń