Maciej Cisło, nazywany jest głównie poetą, bo właśnie wierszy napisał w swym dotychczasowym życiu najwięcej. Jego najnowsza propozycja tomem wierszy nie jest, ale w nie mniejszym stopniu niż poezja autora, zasługuje na uwagę.
Wierszy bowiem w „Błędniku” nie brakuje, choć nie wszystkie są dziełem autora. Wprawny czytelnik nie oprze się też poczuciu, że cała książka napisana jest w duchu poetyckiego postrzegania świata. Filozoficzne rozważania przeplatane są jednak różnego rodzaju ciekawostkami, humorystycznymi anegdotami, wspomnieniami autora. Tymi osobistymi i tymi opisującymi rzeczywistość, w której przyszło mu żyć, w której dorastał, tworzył i kochał.
Całość, co do formy przekazu, przypomina nieco zapomniane, prowadzone niegdyś głównie przez kobiety księgi rodzinne. Gromadzone w nich były notatki, cytaty, a nawet przepisy. Trzeba przyznać, niebanalny sposób opisywania historii rodziny. Maciej Cisło sięga więc stylem pisania do korzeni polskich tradycji. Jego książka przypomina album, w którym zamiast zdjęć wklejone zostały fiszki. Przemyślane i poważne, ale też takie pisane naprędce, na kolanie, „żeby nie zapomnieć”. Być może nie każdemu ten styl pisania, czy raczej opowiadania przypadnie do gustu. Można powiedzieć, że Maciej Cisło to osoba o (co najmniej) dwóch obliczach. Niewiarygodne, że autor potrafi na jednej stronie znudzić, a na następnej wręcz zafascynować. Do „Błędnika” bowiem trzeba się przekonać. Przyzwyczaić się do tego, że zaraz po notatce zawierającej rozmyślania o wieczności możemy natknąć się na informację o liczbie kręgów szyjnych żyrafy. Odpoczywać od niego, by potem wrócić i znów docenić.
Zaznaczyć należy, że wpisy autora tylko na pozór są ze sobą niepowiązane. Wszystkie opisują złożoność życia, którego elementami są zarówno rzeczy wielkie, jak i te zupełnie błahe. Opisaną rzeczywistość tworzą więc nie tylko wydarzenia takie jak upadek komunizmu, małżeństwo, narodziny córek, ale też niemowlę znalezione na śmietniku, starzec z pustym wzrokiem, czy lokalna wariatka. Wszystko, co przykuło uwagę autora, co dla niego samego jest istotne, ciekawe, zastanawiające, znalazło swoje miejsce w jego dzienniku. Dzięki temu czytelnik zostaje wręcz zmobilizowany do refleksji, do uświadomienia sobie, że życie „zostało nam zadane”.
Książkę polecam ludziom myślącym, poszukującym odpowiedzi na pytanie o sens istnienia. Nie dlatego, że w „Błędniku” znajdą gotowe odpowiedzi. Będzie im po prostu raźniej, że nie są z tymi rozmyślaniami sami.
Czymże jest w końcu „Błędnik” Macieja Cisło? Dziennikiem, pamiętnikiem, autobiografią? Moim zdaniem albumem pełnym fiszek.
Dorota Piasecka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz