poniedziałek, 16 września 2013

Bąk Rafał - Ab ovo - recenzja

Mediewisty na miarę Umberto Eco jeszcze w Polsce się nie doczekaliśmy (można się wykłócać o Sienkiewicza, ale on prezentował zupełnie inny styl niż Eco – jest to ta sama klasa tylko inna półka). Przed dwoma laty czytałem „Szalbierza” Tomasza Łysiaka (polecam) oraz „Budolino” Eco (polecam również). Później lektury traktujące o czasach średnich zarzuciłem, aż do ujrzenia książki Rafała Bąka „Ab ovo”. Coś mnie tknęło i powróciła chęć na wieki średnie – zawodu nie było, ale też nie skakałem z radości po zakończeniu lektury.

Jan Sum – nasz główny bohater – zostaje przeniesiony w czasie do początku wieku XV. Spotyka Archanioła, który informuje go, że został sprowadzony aby wykonać niezwykle ważną misję – ale nie może mu powiedzieć o co chodzi dla bezpieczeństwa jego samego jak i samej misji. W karczmie Jan poznaje Ramona (rycerza z Hiszpanii mającego problem z alkoholem), który staje się członkiem jego drużyny – do której później dołączą: Krzyżak Fryderyk, Susana, szkocki góral Bruce i na chwilę średniowieczny rycerz z krwi i kości.

W miarę powiększania się drużyny stawia ona czoła coraz to liczniejszym niebezpieczeństwom. Główne zadanie drużyny to uwolnienie upadłych aniołów, które „upadły” po raz wtóry to znaczy zbuntowały się Szatanowi – a więc chcą wrócić na dobrą stronę mocy. Nie jest to zadanie łatwe, bo szatan biorąc tworząc swoją armię zabezpieczył się i zamknął im drogę powrotną. Ale – jak to zawsze bywa w przypadku takich historii – jest sposób aby ucieczkę upadłych zorganizować.

Bohaterowie nawzajem się dopełniają – stanowią klasyczny przykład dobrze zgranego zespołu. Mocną stroną książki jest jej niepowtarzalny klimat jaki wykreował autor. Przewracając kolejne strony powieści coraz głębiej wchodzimy w czasy średniowiecza, stajemy się świadkami epoki, świetne opisy statków, miast, zapachów, potyczek i bitwy morskiej pozwalają przenieść nam się w czasie – czego doświadczył główny bohater. Misternie budowany klimat trochę burzą rozmyślania o czasach z których Jan został przeniesiony – z jednej strony stanowią one integralny element fabuły z drugiej zaś, niszczą jej klimat.

Odniosłem też nieodparte wrażenie, że Jan jest przypadkiem Potterowskim – jest to sytuacja gdy główny bohater wychodzi cało z każdej opresji głównie dzięki pomocy innym. Zdaje mi się, że głównym zadaniem Jana jest po prostu nie zrobić jakiegoś głupstwa i nie zabić się przez przypadek, ponieważ reszta już została wcześniej zaplanowana od początku do końca.

Książkę czyta się bardzo dobrze. Akcja jest rozgrywana w błyskawicznym tempie, w różnych miejscach Europy, bohaterowie są wyraziści a klimat średniowiecza jest dobrze odwzorowany. W książce znajdują się rysunki (osobiście nie jestem zwolennikiem), które nie są przesadzone, a te na końcu książki stanowią w pewnym sensie aneks (są to dwie mapy, schemat budowy statku, zbroi i miecza).

Ab ovo – oznacza zaczynać od początku, na nowo. Jest to motto książki – jest ono uniwersalne, ponieważ nie tyczy się tylko misji głównego bohatera, ale również stanowi naukę dla czytelników. Książka mówi, że warto się starać, brać się za siebie i ab ovo. Ponieważ decyzje i czyny podjęte dziś procentują – jutro, za miesiąc, za rok…
A więc? Ab ovo przyjacielu! 

Piotr Kowalik 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz