poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Shirlee Busbee „Waleczna i krucha”

W życiu książkowego mola nie brak rozczarowań, niestety. Czasami jakaś książka zawoła do nas, puści oczko, zatrzepocze okładką i już nas ma. Porywamy ją w swoje objęcia, czytamy opis i coraz bardziej oczy nas swędzą od przemożnej chęci czytania. A później jest już tylko gorzej. Tak mniej więcej rozpoczął się mój krótki romans z powieścią Shirlee Busbee „Waleczna i krucha”.

Po śmierci ojca, niepokorna główna bohaterka Emily w męskim przebraniu musi stawić czoła nieporadnemu i tchórzliwemu kuzynowi, który jako prawowity dziedzic i głowa rodziny korzysta z życia i z pieniędzy, nie znając umiaru. Aby uchronić cioteczną babkę Cornelię i młodziutką macochę Amy od bankructwa, Emily musi podjąć się działalności, która nie jest zgodna z prawem.

Dodatkowo w jej życiu pojawia się Amerykanin Barnaby, lord Joslyn, a wraz z nim kolejna fala kłopotów. Ktoś bowiem depcze przystojnemu obcokrajowcowi po piętach i usiłuje go zabić, a głównym podejrzanym jest kuzyn Barnabiego, Mathew. Ma on motyw, gdyż gdyby nie pojawienie się Amerykanina, to właśnie on przejąłby cały majątek. W centrum wszystkich zdarzeń znajduje się oczywiście wątek miłości, jaka rodzi się pomiędzy Emily i Barnabym.

Niby wszystko jest jak lubię; czasy gorsetów, pięknych zamków, mdlejących niewiast i dostojnych mężczyzn, ognisty romans i szczęśliwe zakończenie, ale… całość nie zachwyca. Akcja rozwija się bardzo powoli, wciąż powtarzane spostrzeżenia, a nawet zdania nudziły mnie i sprawiały, że odpływałam myślami w ciekawsze miejsca.

Mimo, że autorka próbuje zmylić czytelnika, odrobinę zawikłać sprawę tajemniczego napastnika, rozwiązanie całej zagadki nie jest zbyt zaskakujące. W zasadzie nie doszukałam się żadnej z zalet wymienionych na okładce; ani wartkiej akcji, ani nieoczekiwanych zwrotów, ani wyjątkowego poczucia humoru. Jedyne, co naprawdę mi się podobało to sceny erotycznie, niezbyt liczne, ale naprawdę dobre. Pikantne, ale nie wulgarne.

Podsumowując, mamy w tej powieści zadziwiające zjawisko. Pełno morderstw, ran postrzałowych, próba gwałtu, porwanie i ucieczki, a jednak… wieje nudą. Może jest to po prostu powieść dla ludzi ze spokojniejszym temperamentem niż mój.

Recenzję napisała: Angelika Pisula

Fragment książki: dostępny na stronie wydawnictwa

Za książkę dziękujemy:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz