piątek, 2 grudnia 2011

Niebieskie oczy czarny ląd. Uważaj, o czym marzysz, bo może Ci się spełnić - recenzja e-booka


Nim sięgniecie po książkę „Niebieskie oczy czarny ląd“ odpowiedzcie sobie na pytanie: czy pisać każdy może? W zależności od tego, jaka będzie odpowiedź książkę Wam polecę bądź nie.

Gunilla Fargerholm pochodzi ze Szwecji. Wraz ze swoim mężem Bertilem opuszczają ojczyznę i przeprowadzają sie do Kenii. Omawiana pozycja jest zapisem wspomnień autorki. Po przyjeździe kupują ziemię w afrykańskiej wiosce, zatrudniają okolicznych mieszkańców i zaczynają budować dom, remontować chaty, grodzić, zakładają ogród. W konsekwencji tych prac powstaje hotel, restauracja, szklarnia, chłodnia, plantacja grzybów.

Równocześnie organizują składki, zbiórki, ściągają darowizny z Europy, zasilają konta szkół i kościołów. Relaksują sie przy płukaniu złota albo poprzez snucie planów... Przez pierwszą część książki dużo planują i rozmawiają. Właściwie co drugie zdanie siedzą i planują. Potem rzeczywistość ich zaskakuje. Jak już raz zacznie tak nie przestaje do końca opowieści. A razem z nimi zaskakiwany jest także czytelnik. Mniej więcej od połowy zdumieni są wszyscy. Główni bohaterowie nie mogą sie nadziwić własnej naiwności, a czytelnik szybkości pojawiających się w tekście osób. Po kropce jeszcze nic nie wskazuje, że ktoś nowy sie pojawi, a przed przecinkiem już jest i to tak zadomowiony, jakby poświęcono mu co najmniej pół strony. W podobny magiczny sposób postaci znikają. Mimo szczerego zaangażowania głównie finansowego w życie Keninczyków, małżeństwo Szwedów nie potrafi sobie zaskarbić ich przychylności. Ciągle są okradani, oszukiwani i nieszanowani przez tubylców. W końcu dochodzi do aktów agresji, które przepędzają naszych bohaterów wprost na łono ojczyzny.

Autorka nie jest pisarką. Nie potrafi opowiadać ani pisać. Styl jest szkolny, jakby z zeszytu licealistki. Język potoczny, słownictwo ubogie. Przekaz pozbawiony emocji. Nudna, drętwa paplanina złożona z porwanych wątków. Po zdaniu przedstawiającym kobiety wynoszące kamienie podczas szukania złota, następuje konkluzja, że widok był sielankowy. (Nie widzę nic sielankowego w tak ciężkiej pracy). Żeby coś zarobić mieszkańcy wioski całymi godzinami szukali złota, a nasi bohaterowie jeździli płukać owo złoto dla relaksu. Uważam, że to braki w warsztacie pisarskim doprowadziły do powstania tak szkodliwych dla tekstu „perełek“, od których niestety aż sie roi w książce.

Wrócę do początkowego pytania. Kto uzna, że pisać może każdy, śmiało niech sięga po tę pozycje. Kto jednak, jak ja jest innego zdania, powinien sie powstrzymać. Pomysł na tę opowieść niewątpliwie miał ogromny potencjał, który „spalił na panewce“ przez nieumiejętną narrację. Pobyt w Afryce i to co przeżyło dwoje ludzi, którzy w kwiecie wieku postanowili zmienić całe swoje życie, zasługuje na uwagę i refleksje, jednak całą przyjemność z obcowania z egzotyczną przestrzenią psuje, jak już wspomniałam sama autorka. Lubię w książkach czysty język literacki, lubię gdy autor dba o formę i panuje nad tym językiem. Ciągle szukam w literaturze mądrości i intelektualnej przygody. Jeżeli ktoś ma podobne potrzeby nie powinien sięgać po „Niebieskie oczy czarny ląd“.

Autor recenzji: Agnieszka Czachor

E-booka otrzymaliśmy dzięki uprzejmości ibuk.pl



Tytuł: Niebieskie oczy czarny ląd. Uważaj, o czym marzysz, bo może ci się spełnić.
Autor: Gunilla Fargerholm
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 398
Wydawnictwo: PWN
Seria wydawnicza: Historie prawdziwe
Format: e-book
Fragment e-booka: dostępny pod tym linkiem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz