Piątkowy wieczór... Wszystkie szanowne Rodzicielki odpoczywają już zapewne w zaciszu domowym po szaleństwie związanym z ich wielkim świętem. Ile z nich dostało w prezencie nowość Wydawnictwa Debit, czyli uroczą książeczkę pod tytułem "Kochana mamusia"? Jeśli nie wpadliście na to, by kupić swoim mamom, koniecznie nadróbcie to w przyszłym roku. Warto. Niezależnie od wieku. I niech Was nie odstrasza "puchata" różowa okładka... ;)
W owym zalewie różowości kryje się bowiem znakomity tekst Agnieszki Frączek. Nie znam francuskiego oryginału autorstwa Orianne Lallemand, ale jeśli jest tak dobry, jak wersja polska, to nie dziwię się, że ktoś postanowił tę książeczkę wydać i u nas. Rymowana pochwała wyobraźni i niepowtarzalnych relacji, jakie łączy matkę z dzieckiem wypada nader zgrabnie i niebanalnie, zwłaszcza w porównaniu do morza, jeśli nie oceanu, tandetnych publikacji dla najmłodszych, zalewającego współczesny rynek książki.
Tę językową perełkę warto przedstawić zarówno młodszym czytelnikom, jak i ich rodzicom - jako pozytywny wzorzec tego, co można zrobić z językiem i w jaki sposób da się przedstawiać rzeczywistość. Precz z banałem. Bo czyż można mówić o banale, gdy mamusia ma kosmiczne prawo jazdy? ;)
Przyjemne wrażenie sprawiają również dobrane do wiersza ilustracje oraz sposób "wmontowania" w nie kolejnych wersów. Niby nic nowego, jednak cieszy oko i umila lekturę. A przecież taka właśnie powinna być książka ofiarowana kochanej mamusi, prawda?
Ale najważniejsze wydaje się to, że "Kochana mamusia" nadaje się na prezent dla mamy dziecięcia w każdym wieku, nawet jeśli owo dziecię dawno już wyfrunęło z rodzinnego gniazda. Przetestowałam to na swojej mamie i... działa. :) Prawie popłakała się ze wzruszenia, a potem przesiedziałyśmy długą chwilę nad tym podarunkiem, omawiając go szczegółowo i nieźle się przy tym bawiąc.
Tylko na zrobienie tego kosmicznego prawa jazdy nie mogę jej jakoś namówić. Ale może przemyśli sprawę, kiedy wróci do tej przyjemnej lektury?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz