Zadziwiające, ile wspomnień obudziła we mnie ta powiastka. Przypomniałam sobie nie tylko wypracowania uczennic, które noszą warkocze z kokardami, ale także dziewiętnastowieczne próby pisarskie kobiet – chwytające za serce i równie wzruszające, co literacko nieudane.
W opowiadaniu widać zapał i dobre chęci Autorki. Niestety, zabrakło warsztatu. Narracja jest płaska, linearna, brak jej jakichkolwiek znamion eksperymentu. To zadziwiające, że można pisać w ten sposób po dwudziestowiecznym szaleństwie Cortazara i Joyce’a. Niezwykłe zagęszczenie faktów (ze stustronicowej historyjki dowiadujemy się, że bohaterka kilkukrotnie zmienia miejsce zamieszkania, imię, rozpadają się dwa jej małżeństwa, rodzi dziecko i staje się ofiarą wariata-narkomana) daje wrażenie li i jedynie wyliczenia faktów, siłą rzeczy bezrefleksyjnego. Katja… jest raczej projektem powieści niż powieścią.
Autorka niewątpliwie ma potencjał i zadatki na pisarkę. Widać to w dość dobrych opisach scen intymnych i erotyki, która – a jakże – w powiastce się pojawiła. Największym błędem warsztatowym jest brak rzetelnej analizy psychologicznej postaci i zróżnicowania języka bohaterów. Każda postać mówi tak samo, tym samym stylem, który – o, zgrozo – jest jednocześnie stylem narracji.
Aby nie przedłużać – gdybym oceniała wypracowanie jednej z moich uczennic, postawiłabym szóstkę, domalowała słoneczko i kazała przedrukować je w szkolnej gazetce, a nawet wysłała na konkurs. Ale jeśli mam oceniać utwór literacki profesjonalnej pisarki – mówię: do poprawki. Poczytać mistrzów. Przemyśleć.
Magda Ciechańska
Za książkę dziękujemy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz