środa, 18 grudnia 2013

Recenzja książki: „Ludzie za ścianą”. Friedrich Ani

Powieści kryminalne charakteryzują się przede wszystkim fabułą związaną ze zbrodnią, bądź niewyjaśnionymi zagadkami czy tajemniczymi zniknięciami. Przepełnione są emocjami, które trzymają czytelnika w napięciu. I to właśnie na zaginięciach oparta jest fabuła książki „Ludzie za ścianą”, którego autorem jest Friedrich Ani, pięciokrotny laureat Niemieckiej Nagrody Kryminalnej. To pozwala nam już przypuszczać, że spotkanie z jego twórczością może być godne naszego czasu poświęconego na literaturę. Bądź zakładając mniej prawdopodobną wersję, iż w Niemczech nie ma zbyt wielu pisarzy specjalizujących się w kryminałach.

Główny bohater „Ludzi za ścianą” to były policjant z sekcji ds. poszukiwań, który po wielu latach budowania swojego spokojnego, nowego życia, wraca do rodzinnego Monachium. Dzieje się to za sprawą pewnego telefonu. Telefonu od jego ojca, którego od dawien dawna uznawał za zmarłego. Tabor Süden rozbudza w sobie uśpione przed laty nadzieje i niepokoje. Wszystko za sprawą jednego, przerwanego nagle telefonu. Starając się odnaleźć ojca, rozpoczyna nowe życie w dawnym mieście. Pełen rozterek zatrudnia się w biurze detektywistycznym. Jego pierwszym zadaniem jest odnalezienie Raimunda Zachlera, właściciela i kucharza zarazem lokalnej restauracji, który przed dwoma laty wyszedł z domu i już nigdy do niego nie powrócił.

Śmiem twierdzić, że „Ludzie za ścianą” nie jest typową książką kryminalną. To przepełniona głęboką refleksją, psychologiczna opowieść o ludziach samotnych, uwikłanych w bezmiarze swoich pragnień. Ludzi, nie potrafiących pogodzić swoich oczekiwań od życia z możliwościami ich realizacji.

Wieloznaczność tych historii przypomina nam o tym do czego w życiu dążymy. I skłania nas do zastanowienia się nad tym, czy dążenie do tego danego celu jest tym czego pragniemy. Czy ten cel nie jest sprzeczny z naszymi pragnieniami.

Opisane w książce postacie czasami budzą zdziwienie a czasem odpychają. Ich lekkomyślność i stała potrzeba wolności może na pierwszy rzut oka wydawać się ich słabością. Lecz jest również ich siłą, dającą odwagę do podejmowania trudnych dla nich i całego otoczenia decyzji. Często przemawia przez nich samotność. Poszukują bratniej duszy a w rezultacie uciekają przed prawie całym światem (przynajmniej tym, który ich znał), co pewnego razu uczynił również nasz bohater. Wrócił jednak „na stare śmieci” by rozwiązać zagadkę związaną ze swoim ojcem.

Sądzę, że nie jest to powieść, którą będzie się chciało czytać po wielokroć. Jest przepełniona smutkiem lecz również nadzieją. Jest to powieść po którą warto sięgnąć, i którą gorąco polecam. Sama z przyjemnością zagłębię się w kolejną publikację, której bohaterem jest Tabor Süden.

Sylwia Pietryga


                                                     Za książkę dziękujemy:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz