piątek, 11 października 2013

Jedyna twarz Greya

GREY, GREJ, GRAY… cokolwiek i jakkolwiek bym nie ujęła, wyszukiwarka i tak doprowadzi mnie do Pięćdziesięciu twarzy Greya. Książka ta, choć wywołuje skrajne emocje, wciąż pnie się na listach książkowych debestów. Nawet jeżeli nam się ona nie spodoba, i tak chcemy mieć ją ‘odhaczoną’. Kupujemy, pożyczamy czy wypożyczamy i tym samym zwiększamy jej popularność.

Czytam różności (poza fantastyką), ale przez pierwszy tom książki E. L. James brnęłam, niczym przez śnieżną zaspę. Podobno książka ta została napisana dzięki fascynacji Zmierzchem. Nie czytałam Zmierzchu a jedynie obejrzałam dwie części kinowej ekranizacji i także dostrzegam pewne punkty wspólne. To jednak, że James postanowiła przemycić nieco pomysłów Meyer na karty swej książki, pozostawmy jej sumieniu. Nie jest to przecież nic złego.

Powieść, która powstała dzięki fascynacji miłością Belli do Edwarda, mogła być dobra. James mogła przecież skorzystać z fascynacji wampirami i pójść w kierunku młodych odbiorców tego rodzaju literatury. Ambicja autorki sięgała jednak znacznie dalej i Ana i Christian okazali się… ludźmi. Znacznie od siebie różnymi wprawdzie, ale ludźmi. On bajecznie bogaty, ona bajecznie naiwna i tu wielka powieść James zaczyna przypominać dziesiątki tych, które powstawały, powstają i powstawać będą. Książka szybko stała się niczym muzyka: pop. Jest popularna, choć nie skrywa w sobie niczego cudownego, niesamowitego, tajemniczego. Jest zupełnie zwyczajna, nawet mimo nienormalności jaka drzemie w tytułowym Greyu. Owa nienormalność wynika z faktu, iż w swej ogromnej rezydencji, młody miliarder posiada pokój wypełniony wszelkiego rodzaju zabawkami erotycznymi. Znajdziemy tam kuleczki gejszy, wibratory, pejczyki, baty do chłostania i wiele innych. Anormalność bohatera objawia się także na kartach Zasad względem Pana i Uległej. Grey nie pozwala się dotykać, nie sypia także z kobietami – co nie znaczy, że nie uprawia seksu! Ten wylewa się z każdej stronicy. Christian zdaje się być seksualnym wampirem, który może uprawiać seks o każdej porze oraz w każdym miejscu. Nienasycenie młodego mężczyzny widoczne jest w dowolnym miejscu książki (bo na miano powieść, trzeba sobie zasłużyć). Seks w jego rozumieniu, to doznanie przyjemności sycącej właściwie tylko jego samego. Wprawdzie Anastasia doznaje wielokrotnych orgazmów właściwie za każdym razem, ale tego doznać można bez udziału płci przeciwnej. Tak po prostu zbudowane są TE miejsca naszych ciał, że orgazm będzie i basta.

Nim jednak dojdziemy do seksu, warto pochwycić wątek dziewictwa, które zdołała zachować Ana. Ów fakt może zachwycać, ale i może prowadzić do szyderstw. Tutaj jednak prowadzi raczej do irytacji głównego bohatera, bo jak realizować swoje erotyczne fanaberie z zupełnym laikiem? Christian łamie więc swoje Zasady i wprowadza bohaterkę do krainy namiętności. Spotkanie smoka z dziewiczością Any, to chyba jedyne złączenie pary, które pozwala czytelnikowi obserwować tych dwoje podczas normalnych, zdrowych uniesień. Cała reszta przeniknięta będzie zwierzęcym popędem, jaki z każdą chwilą uwalniał będzie Christian Grey. Brak opanowania, to kolejna cecha miliardera, której wstępnie nie potrafi zaakceptować jego partnerka w łóżku. Jest ona jednak tak podatna na urok Greya, że dla kolejnych łóżkowych chwil, przyjmie każdą jego wolę. Dla zapewnienia mu uniesień, będzie nawet zwracała się doń per Proszę Pana oraz oczekiwała na niego w pozycji klęczącej. Denerwująca, naiwna i pozbawiona własnego zdania studentka. Co z tego, że w myślach nazwie cos niemoralnym, złym, głupim, skoro już w chwilę później podda się temu i osiągnie kolejny orgazm?

Jeżeli E. L. James dążyła do napisania powieści erotycznej, nie udało jej się to. Tu mamy raczej do czynienia z tanim romansem z wieloma wątkami pornograficznymi. Erotyka i pornos niestety nie stoją blisko siebie. W książce – a może w owym zbiorze mniej lub bardziej udanych zdań – ( na miano książka też trzeba sobie zasłużyć) wciąż powtarzają się te same określenia dwojga bohaterów, którzy przez setki stron uprawiają coraz bardziej wulgarne harce na pozbawionym pościeli materacu wielkiego Greya. Seks tych dwojga (o ile to w ogóle można nazwać seksem) trwa zaledwie kilka chwil, podczas, których jedna z stron rozpada się na milion kawałków, zaś druga wzdycha do pierwszej – co ty ze mną robisz?

Doprawdy nie rozumiem, co w owych dzikich zabawach, jest tak pasjonującego, że niemal każdy się tym zachwyca. Autorka zbija na tym fortunę – ok, niech jej będzie, w gruncie rzeczy to nie autorka zachwyca, ale Grey. Wszystko tutaj opiera się jedynie na kilku powtarzalnych momentach. Ona przygryza wargę, co prowadzi do jego podniecenia. Ona przewraca oczami i tym samym wzbudza w nim furię, która objawia się przełożeniem jej przez kolano i wymierzeniem klapsów a nawet mocniejszych razów. On kupuje jej drogie prezenty, ona przyjmuje je jako pożyczkę. On ją inwigiluje, ona idzie z nim na materac. On podnieca się czerwienią jej pośladków, ona go nienawidzi a owa nienawiść i tak prowadzi na materac.


Jakie 50 twarzy? Grey ma jedną twarz – masochistycznego dupka, który do swoich dokonań może zaliczyć jedynie fakt, iż przyjaźni się z kobietą, która przed laty wprowadziła go w świat, w jaki on teraz wprowadza Anastasię.  

Autor: Katarzyna Słocińska

5 komentarzy:

  1. Bingo. Normalnie z ust mi to wyjęłaś x) Ja nawet nie zmęczyłam do końca tej książki. Poddałam się po pierwszych kilkudziestu stronach...

    Jedyny plus, jaki byłam w stanie z tego wynieść? Satysfakcję, ze nie dałam za książkę ani grosza, bo była efektem książkowej wymiany. I dobrze, bo żałowałabym każdego grosza na nią ;/

    Czy tylko ja mam wrażenie, że tak jak kiedyś był szał na Harry'ego Pottera i całą tą magiczną otoczkę, do niedawna były wariacje na punkcie "Zmierzchu" i wampirów, tak teraz jest na "Grey'a" i wszystko co z nim związane?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie rozumiem i nie zrozumiem szału na punkcie tej serii - dla mnie jest żałosna i słaba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafnie podsumowane, ja nie wspominam dobrze przygody z tą lekturą

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama bym tego lepiej nie ujęła :D Nie rozumiem szału na Greya i chyba nie zrozumiem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co do książki, zgadzam się, że to po prostu gniot, choć przyznaję, że jej nie czytałam - wystarczyły mi fragmenty znalezione w sieci, bym się skutecznie zniechęciła do tej lektury.
    Zdaję sobie również sprawę z tego, że seria ta zyskała sobie dość sporą popularność, jednak nie stawiałabym takich tez, że "niemal każdy się tym zachwyca" - to już lekka - moim zdaniem - przesada. Istnieje tak wiele osób znudzonych, zniesmaczonych, zniechęconych tymi wypocinami, że słowa "niemal każdy" są tu przesadzone.
    Podobnie jak słowa: "Nawet jeżeli nam się ona nie spodoba, i tak chcemy mieć ją ‘odhaczoną’. Kupujemy, pożyczamy czy wypożyczamy i tym samym zwiększamy jej popularność". Ja nie chciałam i nie chcę mieć jej "odhaczonej" i podejrzewam, że wiele osób również.
    Joanna

    OdpowiedzUsuń