piątek, 13 września 2013

Gustaw i ja - Magdalena Zawadzka

 "Gustaw, Gucio, Gucieniek… Holoubek. Jestem dumna, że ten nadzwyczajny, o niepowtarzalnej osobowości człowiek był moim mężem. Spotkanie z nim to pocałunek losu. W cudowny sposób był naturalny, wszelkie smutki, radości i obowiązki codzienności traktował z dystansem, z nich czerpał siły i pomysły twórcze.(…) Gdybyśmy się nie spotkali, na pewno nie przeszlibyśmy przez życie tak pogodnie…" 
 
W tych kilku zdaniach rozpoczynających książkę „Gustaw i ja” oraz w zdaniu końcowym, wieńczącym wspomnienia wspaniałej aktorki, Magdaleny Zawadzkiej, o jej mężu, Gustawie Holoubku, wyczuwa się podziw, uwielbienie, miłość i szacunek do człowieka, który był nie tylko ojcem jej dziecka, ale również przyjacielem, przez pewien okres szefem, lecz nade wszystko niedoścignionym mistrzem.

Spotkali się po raz pierwszy w Teatrze Dramatycznym na próbie sztuki pt. „Życie jest snem.” I tak właśnie rozpoczął się ich sen – Gucieńka, wspaniałego aktora, którego znają i podziwiają wszyscy m.in. za rolę Gustawa-Konrada w „Dziadach” i Magusi, niezapomnianej Baśki z „Pana Wołodyjowskiego”. Oboje rezygnują ze swych dotychczasowych związków i stawiają wszystko na jedną kartę. I tak już będzie przez całe ich wspólne życie, że to miłość, dom, rodzina, przyjaciele będą dla nich najważniejsi.

Tę piękną podróż przez ich wspólne życie, nie zawsze usłane różami, przedstawia autorka w swojej książce. Dowiadujemy się z niej jak wspaniałym człowiekiem był Gustaw Holoubek, poznajemy jego warsztat aktorski, czasy w jakich przyszło żyć Pani Magdzie I Panu Gustawowi, m.in. stan wojenny, powstanie Solidarności, działalność środowiska artystycznego w tym okresie. Pani Magda opowiada również o swojej karierze aktorskiej, pracy nad kolejnymi filmami, sztukami teatralnymi, ale także przybliża nam swoją chyba największą i najważniejszą rolę jaką przyszło jej zagrać, czyli rolę matki Jasia i niesamowite szczęście z tym związane.

„Gustaw i ja” to zarazem biografia Gustawa Holoubka jak i autobiografia Magdaleny Zawadzkiej. To opowieść o dwóch wspaniałych osobach, które mimo wielkiej kariery nie zatraciły hierarchii wartości i pozostały sobą, kochając się i wspierając nawzajem, nie zapominając również o szacunku do drugiego człowieka, i będąc wiernymi zasadzie, że praca to nie wszystko – że to rodzina jest najważniejsza. To osoby z ogromnym poczuciem humoru i dystansem do samych siebie, o czym świadczy poniższe wyznanie Pani Magdaleny:

„Gdyby Gustaw nie spotkał mnie: paliłby dziennie zamiast dwudziestu – czterdzieści papierosów, przez całe życie perfumowałby się Przemysławką, nie wsiadłby na rollercoaster w Disneylandzie, może nie byłby do końca młody… A gdybym ja nie spotkała Gucia: może miałabym więcej mężów niż Elizabeth Taylor, nie zaznałabym przyjemności chodzenia po górach, nie poznałabym tylu fantastycznie interesujących ludzi, wszystkie moje wady urosłyby do gigantycznych rozmiarów.”

Kiedy po śmierci Pana Gustawa Holoubka zobaczyłam Panią Magdę Zawadzką w metrze warszawskim, w jej oczach było tyle smutku. Widać było, że strasznie cierpi z powodu straty męża..Pomyślałam, że musiał być fantastycznym człowiekiem prywatnie i od razu zapragnęłam dowiedzieć się o nim więcej. Postanowiłam sięgnąć po niniejsze wspomnienia Pani Magdy. Już po przeczytaniu pierwszych zdań zdałam sobie sprawę, jak wielką miłością go darzyła, jak bardzo ceniła go jako człowieka. W książce nie ma skandali i plotek. To pełna miłości opowieść o przyjaźni i bliskości z drugim człowiekiem, o wielkim szacunku do wartości jaką jest rodzina.

„Gustaw i ja” to książka napisana bardzo ciepłym językiem, trafiającym w serce czytelnika. Wielkim atutem książki są przepiękne, barwne zdjęcia Pani Magdy i Pana Gustawa, jak również rodziny, przyjaciół, współpracowników, które opatrzone są odpowiednimi komentarzami.

To jedna z bardziej wzruszających biografii jaką w życiu czytałam, gdyż napisana z miłością i tęsknotą za kimś, i za tym co było i już nie powróci. Wyczuwalny jest tu wyraźnie ból rozłąki z ukochaną osobą. Niejednokrotnie miałam chwile, kiedy zakręciła mi się łza w oku. Były też momenty, kiedy zwroty Pani Magdy, typu: „Łapiemy tę okazję dosłownie jak diabeł duszę” wzbudzały mój śmiech i już widziałam niesforną Kasię z „Igraszek z diabłem”. Za te wszystkie emocje i chwile wzruszeń serdecznie dziękuję Pani Magdo…

A wszystkim czytelnikom serdecznie polecam tę książkę, bo tak naprawdę w życiu najważniejsza jest miłość, a ta książka jest jak najbardziej o wielkiej, nieprzemijającej miłości Magusi do Gucieńka…

Beata Dalla Valle


Za książkę dziękujemy 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz