czwartek, 27 lutego 2014

Poradniku pozytywnego myślenia - Matthew Quick - recenzja

Przedstawię książkę, w której szklanka jest zawsze do połowy pełna, a nie pusta. Jednak na nieprzerwany widok tej szklanki można popaść w irytację i pragnąć raz na zawsze usunąć ją z pola widzenia. „Poradnik pozytywnego myślenia” próbuje sprzedać czytelnikowi właśnie taką idealną szklankę. Banalną historię miłosną opakowaną w brzmiącą oryginalnie i bardzo optymistycznie fabułę. Wydmuszkę pokolorowaną wieloma barwami.

W „Poradniku pozytywnego myślenia” działania głównego bohatera są powodowane właśnie pozytywnym myśleniem o jego przyszłości. Jednak nie są one oparte na zwalczaniu trudności każdego kolejnego dnia, dostosowywaniu się do rzeczywistości, udowadnianiu samemu sobie, że potrafi się odnaleźć w świecie znajomym, ale nowym po komplikacjach przez pobyt w szpitalu psychiatrycznym. To historia oparta nie na zawziętości i dzielności głównego charakteru, ale na jego naiwności i jeszcze bardziej naiwnym splocie wydarzeń i nieistotnych dla głównego przesłania powieści epizodach - głównie sportowych.

Pat Peoples decyduje doprowadzić swoje życie do happy endu. Takiego happy endu, którego raczej nie lubi się w ambitnych produkcjach, a spodziewa się w banalnych komediach romantycznych – para mimo wszelkich niepowodzeń i trudności, stojących na ich drodze do szczęścia, w końcu osiąga upragniony cel po tych wszystkich zawirowaniach, rozstaniach, „zaskakujących” zwrotach...akcji – mogą już spokojnie pielęgnować swoją miłość.

Niestety to koleje losu do bólu naiwne, przesycone bezwartościowymi fragmentami o rozgrywkach footballowych, które są pasją głównego bohatera, ale tak naprawdę mają minimalny wpływ na fabułę. Wypełnione miernymi scenami, gdzie przekłamania i infantylne traktowanie czuć na kilometr, powtarzalnymi kwestiami do znudzenia, również seryjnymi, nieciekawymi i niejasnymi epizodami jak towarzyskie bieganie w milczeniu z poznaną Tiffany. Wisienką na nieudanym torcie jest irytujące, dziecięce podejście do życia głównego bohatera – który chory psychicznie, jest trzymany pod niezdrowym kloszem nieświadomości przez rodzinę, co wcale nie pomaga mu się odnaleźć i naprawdę wzmocnić psychicznie, a tylko pogarsza sytuację i pozwala mu nadal beztrosko nosić różowe okulary w stanie przekonania o uzasadnionej celowości jego działań.

Historia stałaby się wiarygodną, gdyby rodzina głównego bohatera tworzyła dla niego prawdziwą podporę, a nie sztucznie chroniła przed światem. Nie bała się mu oznajmić pewnych prawd prosto z mostu, obciążając go stopniowo i w sposób wyważony nawet szokującymi dla niego wiadomościami, po czym odważnie go wspierała w walce z przeciwnościami. Tymczasem owa rodzina prezentuje się jako bardziej niestabilna emocjonalnie niż sam bohater, on dowiaduje się o najważniejszych zmianach i kłamstwach przypadkiem. Położenia bohatera nie polepsza amnezja i łatwe popadanie w gniew oraz irracjonalny strach przed tylko jednym utworem muzycznym, co owszem, wzbudza zainteresowanie, ponieważ czytelnik od początku historii nie wie o Pacie za wiele.

Autor zastosował dobry chwyt konstrukcyjny, który polega na utrzymywaniu przeszłości Pata długo w tajemnicy. Pat nie pamięta przeszłości, a nikt z jego otoczenia nie chce o niej mu wprost opowiedzieć. Wokół sekretu narasta zaintrygowanie, jednak jak się okazuje, prawda nie jest na tyle szokująca i brutalna, jaką wydaje się być, aby rodzina Pata musiała ją chronić za wszelką cenę. Rozwiązanie zagadki nie dorównało oczekiwaniom wobec niej.

Z kolei od początku nieudany i karygodny chwyt fabularny autora to streszczanie kilku amerykańskich powieści. Poprzez streszczenia Pat wyraża swoje emocje wobec nich – nie rozumie, jak można kazać czytać młodzieży tak pesymistyczne lektury. Nie zgadzają się one absolutnie z jego przeświadczeniem, że życie może potoczyć się tak, jak optymistyczny film. I kiedy Pat notuje w swoim dzienniku uwagi, czytelnik doświadcza niechcianych spojlerów. Spojler to grzech piszących o książkach, lecz okazuje się, że może być również popełniony przez autora.

Oczywiście „Poradnik pozytywnego myślenia” nie może skończyć się źle. Dlatego wadą powieści nie jest to, że jest w pewnym stopniu przewidywalna. „Poradnik pozytywnego myślenia” to ładna bajka o tym, jak łatwo można zmienić swoje życie i dążyć do celu mimo przeciwności losu, lecz marna powieść. Zajrzenie do umysłu osoby o mentalności dziecka byłoby niezmiernie ciekawym doświadczeniem, gdyby nie skrajnie infantylne traktowanie bohatera, prawie zupełne odarcie go z dorosłości, skupienie się tylko na pozytywnym myśleniu w oderwaniu od racjonalnego postępowania.

Matthew Quick nie stworzył bohatera, który walczy mimo swoich problemów psychicznych. Który w tej walce posiada własne grono bliskich kibiców. Stworzył bohatera, który wbrew swoim pozytywnym działaniom jest bierny wobec rzeczywistości – on nie przyjmuje jej do wiadomości, nie bierze jej na klatę jak ciężaru, lecz tylko odpycha, nieustannie sobie wmawiając, że jego życie nie może podążyć innym torem niż optymistyczny film. Pat Peoples wzbudza współczucie, lecz nie imponuje. Nie imponuje również jego rodzina, która bardziej mu szkodzi niż pomaga.

„Poradnik pozytywnego myślenia” miał pokazać możliwy do osiągnięcia happy end. I pokazał. Lecz po przeczytaniu tej książki należy sobie zadać pytanie, jakie wartości ona właściwie przekazuje? Jakie typy psychologiczne? Jakie możliwości postępowania? Znalazłoby się tutaj kilka świetnych scen, które pokazują różne podejście osób do Pata i zachowanie Pata w momentach agresji czy tęsknoty. Są one bardzo emocjonalne, dobrze rozpisane, budzą współczucie i pokazują, że Pat potrafi sam dojść do logicznych wniosków. Gdyby takie epizody składały się głównie na powieść Quicka, można by powiedzieć, że to powieść zabawna i wzruszająca. Jednak tak nie jest, a po jej przeczytaniu pozostaje tylko zirytowanie stężeniem naiwności i niedopracowania, jaki reprezentuje.

Katarzyna Kupczyk


Za książkę dziękujemy:

5 komentarzy:

  1. Gdzieś już te recenzję czytałem ;-) A książkę mogłem kupić, była na promocji, ale nie wziąłem, czego w chwili obecnej wcale nie żałuję. Te minusy by mnie mocno raziły.

    OdpowiedzUsuń
  2. O proszę, a tyle zachwytów było, ktoś wreszcie rzetelnie ocenił i doszukał się wad :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałam film i mocno się zawiodłam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oglądałam film i nie przypadł mi do gustu ;d
    Pozdrawiam :>

    OdpowiedzUsuń