W takim oto mrocznym charakterze utrzymuje się debiutancka powieść Joanny Łańcuckiej.
Tytułowa Słaboniowa to staruszka siedemdziesięcio-, osiemdziesięcio-, a może i stuletnia. Ile tak naprawdę ma lat, nie wie nawet ona sama - już dawno przestała to liczyć. Mimo swojego wieku Stara Słaboniowa ma głowę na karku. Kim właściwie jest ta dziwna staruszka? Do Kościoła dawno przestała chodzić, choć na ścianie ciągle wisi obraz matki Boskiej, z którą często rozmawia. Niby nie chrześcijanka, ale i różańcem potrafi zawalczyć przeciw złym siłom. Zna się także na ziołach, którymi skutecznie leczy różne choroby. Służy także radami i dzieli się swoim doświadczeniem w różnych sprawach, jeśli tylko ktoś zechce zwrócić się do niej o pomoc. Skąd jednak wie aż tyle o mocach piekielnych? By się tego dowiedzieć musimy cofnąć się do czasów jej młodości, a wtedy wyjaśni się sekret nawiedzonej, acz doskonale poinformowanej staruszki.
W dzisiejszych czasach wszędzie panuje technika, a ludzie zawierzają nauce, a nie nocnym marom. Czy słusznie? W każdym rozdziale powieści spotykamy coraz to nowe zmory. Pojawiają się one nie tylko nocami, ale także i w ciągu dnia. Zatem o żadnej porze doby mieszkańcy wsi nie są bezpieczni. W naszym chrześcijańskim kraju nadal szeroko rozwinięta jest sfera zabobonów, czarów, zamawiania i wiązania czerwonych wstążeczek. Wszystkie te elementy często i gęsto pojawiają się na kartach tego fascynującego dzieła. Dzięki niemu poznać możemy m.in. Kikimorę, która mlaskając spija krew mieszkańców, gdy ci nieświadomi niczego śpią. W każdym rozdziale powieści pojawia się nowe widziadło i złe skutki jego panowania. Blada Południca odbiera ludziom życie podczas gorącej godziny samego południa. Kosmaty Diabeł nie tylko bałamuci i zapładnia wiejskie dzieweczki, ale także upomina się o spłodzone w ten sposób dzieci. Dziwny Kauk o wyglądzie malutkiego dziecka, ale twarzy starca, sprowadza niewinne dziewczyny na zgubę w leśnych bagnach. Tylko Stara Słaboniowa posiada wiedzę jak skutecznie walczyć z tymi z piekła duchami.
W większości historii stara babuleńka znajduje sposoby na złe stwory, aczkolwiek nie wszystkie z opowieści kończą się dobrze. Słaboniowa nie ma siły na walkę ze złymi mocami, ale nie może przecież zostawić bezbronnych mieszkańców swojej rodzinnej wioski. A metody jej są ciekawe, choć chwilami i nieco brutalne. Każda ze zmór boi się czegoś innego, więc i sposoby na ich unicestwienie i przegonienie znacznie się od siebie różnią. Niektóre zjawy wystarczy przekupić, a to miseczką mleka, a to słodkościami. Do walki z innymi potrzeba czerwonych wstążeczek. Niestety pojawiają się i takie, które tylko osinowe kołki wbite w oba serca, mogą przegonić z tego świata.
„Stara Słaboniowa i spiekładuchy” to powieść dla wszystkich, których fascynują słowiańskie duchy krążące po cichych wsiach. Książka ma niesamowitą atmosferę, która z pewnością wciągnie każdego czytelnika, a ciągłe zwroty akcji długo nie pozwolą o niej zapomnieć. Elementem wyróżniającym tę opowieść spośród wielu innych jest także język jakim posługują się mieszkańcy Capówki, a szczególnie główna bohaterka powieści. Czytając dialogi, wprost nie da się nie słyszeć chrapliwych, zaciągających głosów, mówiących w bardzo charakterystyczny sposób. Po ukończeniu tej lektury nocne hałasy już nigdy nie będą takie same.
Alicja Kowalik
Za książkę dziękujemy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz