Historię dynastii Tudorów zna chyba każdy. W skrócie chodzi o fatalny w skutkach wielokąt, Henryka VIII ( m.in z Katarzyną Aragońską i siostrami Boleyn) ,który zmusił go do uniezależnienia się od kościoła katolickiego. Katarzyna Aragońska nie była w stanie spełnić obsesyjnego marzenia Henryka VIII o męskim potomku, wobec czego (z pomocą szczerze mu oddanych doradców i przyjaciół), zaczął szukać coraz to nowszych i ładniejszych rozwiązań. Nie uzyskawszy rozwodu od papieża, zbuntował się. W rezultacie ogłosił się głową kościoła anglikańskiego.
"Dynastia Tudorów" autorstwa Anne Gracie smakuje jak zbyt długo przechowany w lodówce kotlet, który zdążył "nasiąknąć" zapachem wszystkiego, co się tam znajdowało. Na pierwszy rzut oka, wszystko wydaje się poprawne. Niestety pisarka nie przewidziała jednej rzeczy: inaczej ocenia się osobę, która pisze oryginalną, świeżą, nigdy nieopowiedzianą historię. Znakomitym na to przykładem są książki z działu fantastyki. Autor ma tam ogromne pole do popisu. Nieco ciężej mają pisarze powieści historycznych. Samo zebranie wiarygodnych źródeł i ich uporządkowanie jest niezwykle czasochłonne. Nie ma dla nich żadnej taryfy ulgowej, choć mają zadanie sporo trudniejsze.
Na językowe ekwilibrystyki, tworzenie skomplikowanych portretów psychologicznych, czy sienkiewiczowsko-orzeszkowe fantazje krajobrazowe, nie ma w tym gatunku miejsca. Jednak książka, to książka - musi wciągnąć czytelnika do swojego świata i sprawiać, by nie miał ochoty stamtąd wracać. Nie ma znaczenia czy jest to kryminał, fantastyka, czy powieść historyczna.Może gdyby była to powieść na podstawie zebranych źródeł, kronik , dokumentów, czytałoby się ją lepiej. Niestety to książka napisana na podstawie scenariusza do serialu.
Władza, seks i przemoc, to produkty niezwykle uniwersalne. Szczególnie, gdy sprzedają je osoby doskonale znające upodobania przeciętnego widza. Gdy mamy przed oczyma postacie, stworzone przez dobrych aktorów, napisany z przymrożeniem oka scenariusz (dostosowany do widowni, dla której wątek historyczny jest niemal zbędny), wiele rzeczy uchodzi płazem. Za scenariuszem stoi mnóstwo bodźców, które ma do zaoferowania telewizja.
"Dynastia Tudorów" jest książką bezpłciową i bezosobową. Pani Gracie poszła na łatwiznę. Zapewne często słyszała,że trzeba kuć żelazo, póki gorące. Przeczytawszy "Dynastię Tudorów", nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że nigdy nie trzymała w ręku młotka. Gdyby dynastia Tudorów była mniej znana i rzadziej "odgrzewana", książka byłaby zadowalająca. Pisarka nie zdawała sobie chyba sprawy,że korzystanie ze scenariusza,jako wzorca, jest jak ściąganie zadania z matematyki, od kolegi posiadającego inną grupę.
Recenzję napisała: Maja Zdrojewska
Za książkę dziękujemy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz