wtorek, 7 maja 2013

Wichman.Upadek - Piotr Owcarz - recenzja

Kiedy wchodzę do zabytkowego kościoła, uwielbiam zamykać oczy i wdychać zapach świątyni; lubię dotykać chropowatych murów i czuć pod palcami szorstkość cegieł; lubię podziwiać architekturę kościoła i milczeć. Denerwują mnie trajkoczący przewodnicy, którzy w natrętny sposób opowiadają o historii budowli. 
  
Jeszcze za wcześnie, jeszcze nie teraz…. Nie mam ochoty myśleć, chcę tylko czuć. Najpierw w samotności chcę pobyć ze sztuką, dopiero później czegoś się o niej dowiedzieć, posłuchać i w nowy, już doskonalszy sposób spojrzeć na dzieło. 


Dziś skończyłam lekturę najnowszej powieści autorstwa Pana Piotra Owcarza. Profesjonaliści zarzucą mi pewnie, że niewiele z niej zrozumiałam, nie potrafię wymienić wszystkich bohaterów, podać dat, mylą mi się niektóre historyczne wątki…Nie zważam na krytyków, przewracam karty „Wichmana” i czuję , jakbym przechadzała się po wielkiej mrocznej, świątyni. Nie znam autora obrazu i nie wiem, kto uwieczniony jest na rzeźbie, nie zmienia to jednak faktu, że dzieła te wzbudzają mój podziw i zachwyt. Drżąc z przejęcia, idę na palcach, aby zbyt głośnym krokiem nie zburzyć panującej tu ciszy. 


Idźcie za mną w milczeniu … Niebawem wtargną tu przewodnicy. Donośnym głosem opowiedzą wam o Wichmanie i jego epoce. Wymienią plusy i minusy dzieła Pana Piotra Owcarza. Ich głos odbije się echem od murów.

Usiądźcie obok mnie i posłuchajcie. Tak zaczyna się ta niesamowita opowieść:

"Rzym, rok 962, 2 lutego, niedziela, Matki Boskiej Gromnicznej

– Niech żyje cesarz! Niech żyje cesarz! – wołali panowie niemieccy w pięcionawowej bazylice świętego Piotra.
Wśród nich głos zdzierał Bodo Saksończyk. Bodo, z racji swych zasług i stanu, stał w nawie głównej blisko przejścia, którym kroczył dumnie imperator wraz z żoną, Adelajdą. Dokładnie widział jego triumfujące oblicze. Choć twarz monarchy była brodata i pomarszczona, Augustus Otton przewyższał wyglądem wszystkich dotychczas widzianych przez Bodona królów. Przyozdobiony wspaniałym ornatem i wysadzaną perłami koroną, w prawej ręce trzymał berło, w lewej sphairę. Inkrustowanego gladiusa niósł za nim miecznik Ansfried, w towarzystwie bogato wystrojonych dworzan i rycerzy. Adelajda, prócz ciężkiej obręczy na głowie, odziana była w obfitą, fałdzistą szatę barwy czerwonej oraz wzorzyste, przetykane złotem ciżmy. Stąpała po marmurowych płytach dostojnie, ale nieco sztywno, co upodabniało ją bardziej do prowadzonej na sznurkach lalki niźli wielkiej władczyni.
Para cesarska szła przez środek bazyliki prosto do Porta Argentea. Przed ołtarzem świętego Maurycego pozostali w niemych pozach udzielający namaszczenia olejkiem egzorcystycznym duchowni: papież Jan XII oraz biskupi z Albano, Porto i Ostii.
Chóry kleryków i mnichów zaintonowały Te Deum, odezwały się dzwony. W przejście wbił się tłum.
Bodo poprawił zsuwający się z bioder ozdobny pas ze skóry i zaczął się przeciskać w stronę srebrnej bramy…"

Piotr Owcarz WICHMAN

Recenzję napisała: Iga Adams

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz