środa, 18 kwietnia 2012

Balladyny i romanse - recenzja



Już pierwsze tej zdania powieści brzmiały intrygująco: "Nazywam się chińskie ciasteczko. Składam się z mąki, cukru, jajek, oleju, waniliowego aromatu, szczypty soli, migdału bez skórki i mądrości." Początek wydał mi się na tyle zachęcający, że z wielką chęcią przeczytałem całą powieść. Do tego jest to pozycja niebagatelnych rozmiarów ponieważ liczy sobie prawie 600 stron. To się autor rozpisał. Tym autorem jest pisarz młodego pokolenia Ignacy Karpowicz, który zadebiutował kilka lat temu powieścią "Niehalo"

Karpowicz wyszedł z bardzo dobrym pomysłem - spróbował zderzyć naszą polska rzeczywistość ze światem klasycznym tj panteonem bogów greckich, filozofią, a także tradycją chrześcijańską, przypuszczając to wszystko przez filtr popkultury.

Powieść składa się z kilku części; w pierwszej poznajemy bohaterów "śmiertelnych" - między innymi moją ulubioną Olgę, która mimo, że skończyła pięćdziesiąt lat jest dziewicą i wiedzie szare samotne życie, jej bratanicę Ankę, Janka, a także Pawła , który właśnie zdradził swojego partnera Maćka . W części kolejnej autor przedstawia świat bogów w niebie, gdzie Atena wychodzi za Ozyrysa, a Nike wiąże się z Jezusem. Dowiadujemy się także, że Eros jest synem Aresa i Hermesa. Jednak pewnego dnia zostaje ogłoszone, że bogowie powinni żyć między ludźmi i niebo zostaje zlikwidowane-mieszkańcy niebios zstępują miedzy śmiertelników. W trzeciej części zostają przedstawione perypetie bogów, którzy zamieszkali miedzy ludźmi w Warszawie i Białymstoku w tzw "kraju w promocji".

"Balladyny..." mogłyby być niezwykłą zabawą intelektualną, a odczytałem je tylko jako słowną ekwilibrystykę i popkulturową zabawę. Popkultura jest tutaj słowem kluczem, które to definiuje całą tę książkę. Już sami bogowie są potraktowani jako twory kultury masowej, dotyczy to także Jezusa, którego postać jest i tak najbardziej ludzka. W powieści dostaje się wszystkim- Grocholi, G.Andrzejewicz oraz Coelho nad którym autor pastwi się niemiłosiernie, a także(sic!) psychologom. Nie zna też litości dla naszego polskiego tu i teraz.

Karpowicz posługuje się rewelacyjnym językiem i potrafi się nim świetnie bawić. Niektóre fragmenty świetnie brzmią czytane na głos!(polecam) Do tego ogromna dawka poczucia humoru-co chwila wybuchałem gromkim śmiechem. 

Dawno dawno temu po prapremierze "Uprowadzenia z Seraju" cesarz Józef II skwitował tę operę słowami-"Za dużo nut, panie Mozart". Parafrazując monarchę chciałoby się powiedzieć "za dużo słów panie Karpowicz". Jak już wcześniej pisałem ta powieść jest słowną zabawą i poza zabawę raczej nie wychodzi. Gdyby "Balladyny i i romanse" porządnie zredagować i odchudzić ją o 1/3 to na pewno by wiele tym zyskała.

"Balladyny..." są powieścią skrajną-ocierają się o kicz, mogą urazić czyjeś uczucia religijne. Naprawdę niewiele brakuje do tego bym nazwał te powieść wybitną, ale nie nazwę. Jest to natomiast książka odważna i mimo jej wad i powierzchowności warta przeczytania. Karpowicz jest też ogromnie utalentowanym pisarzem i szkoda by było gdyby ten talent ograniczał się do powieści, które mogą nie przetrwać próby czasu. Jestem ciekaw jak będzie odczytywana ta powieść za np 10 lat, czy tylko jako znak czasów, w których powstała, czy jako literatura ponadczasowa? Z całego serca życzę autorowi aby dała się czytać po latach, a także mniej słów, a więcej treści w kolejnych książkach.

Autor recenzji- Mariusz Bilecki
Tytuł: Balladyny i romanse
Autor: Ignacy Karpowicz 
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2011
ISBN: 9788308045855
Ilość stron: 580
Oprawa: Miękka

3 komentarze:

  1. Czytałam Karpowicza jedną, jedyną książkę - Gesty. To chyba jedna z najlepszych książek, jakie ostatnimi czasy czytałam. Ostatnie rozdziały czytałam kilkakrotnie, bo tak mnie zaskoczył, że nie mogłam pojąć, albo nie chciałam, w czym rzecz.:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karpowicz napisał kilka powieści , więc co czytać.Prawda jest , ze posługuje się pięknym dźwięcznym językiem i potrafi bawić się formą.

      Usuń
  2. Już od dłuższego czasu ta książka za mną chodzi. Recenzja zachęcająca. Nie pozostaje mi nic innego niż zakpu!

    OdpowiedzUsuń