niedziela, 26 lutego 2012

Król Orków - R.A. Salvatore - recenzja


W wojnie z królem orków Obouldem nastał impas. Krasnoludy w Mithrilowej Hali, wraz ze sprzymierzeńcami, przygotowują się jednak do starcia, które prawdopodobnie nastąpi w pierwszych dniach wiosny. Tymczasem jednego z największych bohaterów – mrocznego elfa Drizzta Do’Urdena – nachodzą wątpliwości. Czy ostrożne posunięcia króla orków nie świadczą o chęci zaniechania wojny i założenia zwykłego państwa, które nie opierałoby swojej polityki na podboju i grabieży? Czy to możliwe, aby pokojowe nastawienie zwyciężyło z instynktem, który od zawsze pchał orków do wojaczki? Mimo że Drizzt bardzo chciałby w to wierzyć, doświadczenie mówi mu, że nie jest to możliwe. Szczególnie, iż na powierzchnię wyłania się klan Karuk – najokrutniejszy i najpodlejszy gatunek orków. Skrzyżowane z ogrami potwory szybko zaczynają wprowadzać chaos zarówno w szeregach elfich sprzymierzeńców krasnoludów, jak i w swoich własnych.

Tymczasem wyrusza mała ekipa poszukiwawcza, z królem krasnoludów Bruenorem na czele. Uważa on, że podczas jednej z poprzednich wypraw odnalazł drogę do zaginionego miasta Gauntlgrym. Jest także zdania, iż mogą się tam kryć tajemnice zdolne zmienić losy wojny. Wyruszając nie spodziewa się jednak, co znajdzie u kresu podróży oraz jakie skutki przyniesie ta brawurowa wyprawa. Bo czy zmiany światopoglądowe nie są czasami bardziej niszczycielskie od znacznego rozwoju wojskowego?

Mithrilową Halę opuścił nie tylko Bruenor ze swoją kompanią, lecz również jego przybrane dzieci – Wulfgar oraz Cattie-brie, które wyruszyły szukać zaginionej (przybranej) córki Wulfgara, Colson. Również ich nie ominą przeszkody, a osiągnięcie celu może przysporzyć jeszcze więcej problemów i zmusić do trudnych i nieodwracalnych decyzji.

Pierwszy tom nowego cyklu „Przemiany” z serii przygód mrocznego elfa przyniesie kontynuację wielu wcześniej rozpoczętych wątków, a także zamknięcie niektórych z nich. Jednak przede wszystkim zobrazuje tytuł serii, czyli przemiany. Schematyczny i niezmienny świat czeka rewolucja, która z pewnością wpłynie na losy większości bohaterów. Z oceną tego, jak głębokie będą to zmiany musimy poczekać do kolejnych tomów – zakończenie „Króla orków” zapowiada, że nie będzie to sprawa bagatelna. Świat Drizzta, Bruenora i reszty nie stroniącej od przygód kompanii stanie na głowie, a ich samych czeka nie lada łamigłówka, jak sobie poradzić ze zmieniającymi się warunkami.

Na pierwszy rzut oka „Król orków” pełen jest scen, które z pozoru wydawałyby się przewidywalne, jednak autor potrafi zaskoczyć nietypowymi rozwiązaniami. Mami czytelnika tym, że dość schematyczny, linearny wręcz, ciąg przyczynowo-skutkowy narzuca rozwiązania, sugerując tym samym konkretny rozwój akcji, a jednocześnie stosuje rozwiązania niekonwencjonalne i zaskakujące. Są tym bardziej niespodziewane, że występują w otoczeniu prostoty i oczywistości.

Pod względem stylu literackiego R.A. Salvatore nie należy do mistrzów pióra, którzy kwiecistymi opisami sprawiają, że poczucie estetyki czytelnika zostanie w pełni zaspokojone. To pisarz preferujący szybki i prosty sposób opisywania rzeczywistości, dzięki któremu może plastyczność świata traci wiele walorów artystycznych, ale akcja pędzi w zawrotnym tempie, nie szczędząc bohaterom przygód. Lokacje zmieniają się jak w kalejdoskopie, nie pozwalając czytelnikowi na ani chwilę nudy. Następujące po sobie sceny walk i podróży kojarzą się z fabularyzowanym opisem rozgrywek gier RPG.

Król orków” to przykład książki niezbyt wymagającej, ale pozwalającej zapomnieć o nudzie podczas jazdy tramwajem do pracy czy na uczelnię. Niezliczone rzesze niezwykle aktywnych (choć niestety niezbyt zróżnicowanych) bohaterów, ciągle zmieniająca się sceneria, pędząca z oszałamiającą prędkością akcja oraz obietnica zmian w kolejnych tomach – wszystko to stawia książkę w szeregu porządnych czytadeł, zapewniających czytelnikowi nie intelektualną ucztę, ale w wystarczający sposób zaspokajających potrzebę przygód.

Recenzję napisał: Paweł Olejniczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz