Miało być o czymś zupełnie innym, ale zupełnie mi nie szło to pisanie (może innym razem zabiorę się za Schmitta). Do tego tematu zainspirowała mnie dzisiejsza rozmowa o książkach z koleżanką. Zaczęło się chyba od wspomnienia przeze mnie spektaklu "Bullerbyn" inspirowanego "Dziećmi z Bullerbyn" Astrid Lindgren, na który wybrałam się niedawno. Z miłości do książki i jej autorki chciałam bardzo zobaczyć jak będzie ta lektura szkolna wyglądała na scenie teatru dramatycznego. Nie zawiodłam się i nie zawiodły się też dzieci, do których szczególnie przedstawienie było adresowane. Ale nie o tym. Pomyślałam sobie, że ów spektakl i dzisiejsza rozmowa to świetny pretekst do tego aby przypomnieć tu sylwetkę Astrid Lindgren i kilka jej książek.
Astrid Lindgren urodziła się 14 listopada 1907 roku w Vimmerby, a zmarła 28 stycznia 2002 roku w Sztokholmie. W młodości pracowała jako sekretarka w jednym z biur w Sztokholmie. Literacko debiutowała dość późno, bo w wieku 37 lat, książką "Zwierzenia Britt-Marii", bardzo ciepło przyjętą przez krytykę. Do jej najsłynniejszych powieści należą: Pippi Pończoszanka, Dzieci z Bullerbyn, Emil ze Smalandii, Ronja, córka zbójnika, Bracia Lwie Serce, Nils Paluszek. Wiele jej powieści zostało sfilmowanych, a także przetłumaczonych na inne języki. Książki o Pippi to największy bestseller wszech czasów dla dzieci.
Do moich ulubionych książek w jej twórczości należą: Pippi Pończoszanka, Pippi wchodzi na pokład, Pippi na Południowym Pacyfiku, Dzieci z Bullerbyn oraz Emil ze Smalandii. Bohatera ostatniej wymienionej przeze mnie książki miałam okazję poznać najpierw dzięki serialowi Emil z Lonnebergi. O ile mnie pamięć nie myli był on pokazywany w telewizji na przełomie lat 80. i 90. Niedługo po zakończeniu emisji serialu w telewizji zostałam właścicielką książki Emil ze Smalandii, którą przeczytałam wiele razy (nagorsze, że dziś już jej nie mam i nie mam pojęcia co się z nią stało). Za to trzy części Pippi stoją do dziś na mojej półce i kto wie czy nie sięgnę po nie po napisaniu tego posta.;) Natomiast wspomniane na początku Dzieci z Bullerbyn mam również w formie tradycyjnej, a kilka miesięcy temu miałam okazję wysłuchać całej książki w interpretacji Ireny Kwiatkowskiej. Polecam wszystkim fanom tej książki oraz dzieciom i rodzicom bo to świetna lekcja tego jak można się bawić z rodzeństwem i kolegami bez gier komputerowych, telewizora, telefonu komórkowego. Naprawdę nie potrzeba do tego wiele, wystarczy odrobina wyobraźni.
Myślę, że książki Astrid Lindgren, choć mają już po kilkadziesiąt lat, w ogóle się nie zestarzały, a dzieci wciąż chętnie po nie sięgają. Zresztą nie tylko dzieci. Kto z nas, dorosłych nie lubi raz na jakiś czas wrócić, choćby tylko w marzeniach do beztroskiego dzieciństwa? Ja lubię, a utwory tej pisarki nieraz mi w tym towarzyszą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz