piątek, 24 czerwca 2011

Ludzie na walizkach. Nowe historie


Minął tydzień, czas więc na nowy wpis. Tematu specjalnie nie musiałam szukać, jakoś sam do mnie "przyszedł". W księgarniach nakładem Wydawnictwa Znak pojawiła się właśnie kontynuacja "Ludzi na walizkach" Szymona Hołowni. Sama jeszcze nie miałam okazji po nią sięgnąć, ale pomyślałam, że to dobra okazja by przypomnieć pierwszą część.

Jest to zbiór rozmów Szymona Hołowni z osobami żyjącymi na przysłowiowych walizkach, tzn. na granicy życia i śmierci. Wśród tych osób obok m.in. nieżyjącego już aktora Krzysztofa Kolbergera, który wiele lat walczył z nowotworem, są również tacy ludzie, którzy swoje cierpienie przeżywają z dala od blasku fleszy. Są również ci, którzy im w tym towarzyszą- bliscy, lekarze. Najbardziej zadziwiające jest to, jak te osoby podchodzą do tego z czym się zmagają- nie użalają się nad sobą, za to mają ogromny dystans i nie poddają się zwątpieniu. Są to ludzie, którzy mogą być przykładem dla innych przeżywających podobne sytuacje. Dlatego właśnie warto robić z nimi wywiady, warto je oglądać i czytać. Warto tę książkę mieć i do niej wracać.


"Ludzie na walizkach" to jedna z tych książek, o których długo się pamięta, i do których wraca się wielokrotnie. Książka, która zmienia nasze spojrzenie na ludzkie życie, a przede wszystkim na jego nieodłączny element jakim jest cierpienie.

Od czasu wydania pierwszej części "Ludzi..." Szymon Hołownia w swoim programie o tym samym tytule, przeprowadził wiele nowych, ciekawych rozmów, które zostały zamieszczone w książce "Ludzie na walizkach. Nowe historie". Jest tu m.in. rozmowa z Ewą Komorowską, która w katastrofie smoleńskiej straciła swojego męża, z aktorem Maciejem Kozłowskim, wiele lat walczącym z wirusowym zapaleniem wątroby (podobnie jak Krzysztof Kolberger przegrał nierówną walkę z chorobą) oraz z kilkoma innymi osobami, których nie ominęły tragedie.

Wszystkim tym, którzy jeszcze nie czytali obie te książki gorąco polecam. "Nowe historie" powstały co prawda na podstawie wywiadów przeprowadzonych dla kanału Religia.tv i można je znaleźć w Internecie, myślę jednak, że warto mieć je w formie druku po to, żeby w każdej chwili móc do nich zajrzeć, przeczytać, przemyśleć.



2 komentarze:

  1. Nie czytałem, ale może przy okazji przeczytam obydwie częśći

    OdpowiedzUsuń
  2. Również się zgadzam, że w formie książkowej te historie są lepsze. Jednak w telewizji musimy obcować z podkręcaniem emocji, a na papierze wszystko zostaje oddane naszej wyobraźni, dlatego tak bardzo poruszają te historie, jednocześnie zyskując na autentyczności.

    OdpowiedzUsuń