czwartek, 31 lipca 2014

Szczęśliwa godzina w piekle - Tad Williams

Piekło to okropne miejsce, stworzone by karać ludzi za ich występki i przewinienia. Miejsce, którego należy unikać jak ognia. Gorzej, kiedy schodzisz tam z własnej nie przymuszonej woli by odzyskać ukochaną. Nie spodziewasz się, że to wcale nie taka bułka z masłem, a żeby się tam dostać, musisz -używając eufemizmu- stanąć na głowie. Wyobraź więc sobie – jak bardzo przerąbane ma Bobby Dollar?

Tak jak w poprzednim tomie i tym razem nasz anioł-prawnik jest uwikłany w masę nieporozumień i kłopotów. Jednym z nich jest Caz – Hrabina Zimnoręka, podstępna diablica i kochanka Bobby’ego. Bohater pragnie wydostać ją z piekła, z rąk Wielkiego Księcia Eligora, a potem dodatkowo, wrócić w jednym kawałku. Problem w tym, że nie ma pojęcia jak to zrobić. Stara się odnowić stare, toksyczne znajomości, poszperać tu i ówdzie. W międzyczasie Archaniołowie prowadzą śledztwo, w które zamieszany jest, nie kto inny, jak sam Bobby. Jednym słowem mamy bałagan i nic nie wskazuje na to, żeby miało być lepiej…

Poprzedni tom przygód Bobby’ego – Brudne ulice nieba podbił moje serce, tak więc po kolejny sięgnęłam z równie dużym entuzjazmem. Niestety, nie było tak, jak oczekiwałam.

Ciężko mi pisać tą recenzję. Z jednej strony, świat fantastyczny i wszystkie paranormalne rzeczy były przedstawione z dużą dozą wyobraźni, jaką zawsze ceniłam u Williamsa, ale z drugiej, czułam, że historia nie jest taka, jaką spodziewała się być (biorąc pod uwagę poprzednią książkę).

Cóż, piekło Williamsa różni się od piekła Dantego w bardzo wielu kwestiach. Wszystkie miejsca w podziemiach, które Bobby odwiedza, zdają się być najgorszą ze stron świata RZECZYWISTEGO. Ból, cierpienie i okrutne, niehumanitarne tortury to właściwie główny wątek w książce. Zdaje się, że Tad Williams trochę za dobrze się bawił przy pisaniu o mękach, jakie przeżywał bohater. Pomijając ten szczegół, można doszukać się w książce także nadziei, lojalności i odkupienia.

Kolejnym minusem jest znikoma ilość dialogów. W całej fabule nie znajdziemy dużo myślników oznaczających rozmowę dwóch lub więcej osób. Głównie są to opisy miejsc, zdarzeń, a także przemyślenia bohatera. Nie powiem, żeby było to czymś złym, ponieważ wyobraźnia Williamsa jest naprawdę ogromna, jednakże, na dłuższą metę taka paplanina człowieka nudzi, chciałoby się czegoś więcej niż tylko doskonałych warsztatowo monologów. Zbyt dużo gadki szmatki spowalniało akcję wskutek czego miałam ogromną ochotę pominąć to, co niepotrzebne.

Ogólna fabuła również jest trochę dołująca. Większość czasu z Bobbym spędziłam przechodząc od jednej tragicznej sytuacji do kolejnej, a sam bohater nie urzekał tak, jak w poprzedniej części. Miałam wrażenie, że powziął decyzję wykradnięcia Caz z piekła tylko ze względu na pociąg fizyczny jaki do niej żywił, a nie ze względu na miłość.

W całej podróży Bobby’ego Dollara plusem było jedynie to, co w Brudnych ulicach nieba – komiczny charakter głównego bohatera. Pomimo tych wszystkich nieszczęść przez jakie przeszedł jego czarny humor i sarkastyczny dowcip nie zmienił się, doprowadzając mnie nie raz do śmiechu. W swoich wypowiedziach i monologach używa zabawnych sformułowań i wtrąceń, co w połączeniu z tragiczną sytuacją daje naprawdę wybuchową mieszankę.

Podsumowując, początkowo byłam skłonna wyprzeć się książki całkowicie, ale tego nie zrobię. Jest kilka faktów, które sprawiają, że jest wartościowa. Polecam z czystym sumieniem fanom fantastyki i miłośnikom horrorów, jednakże, jeśli chcecie usiąść z Bobbym do śniadania lub jakiegokolwiek innego posiłku - stanowczo odradzam (wiem z doświadczenia).

Natalia Laskowska

Za książkę dziękujemy:
 

1 komentarz:

  1. Przekonałaś mnie już swoją poprzednią recenzją, żeby zabrać się za czytanie "Brudne ulice nieba", więc jak tylko ją skończę to przeczytam tą. ;)

    OdpowiedzUsuń