Historia Ursuli, zwanej Wardą, Perpetuą, czy Pietrem jest skomplikowana i barwna, ale wcale nie aż tak straszna, jak się zapowiadało. Dziewczyna po śmierci ojca zostaje odtrącona przez rodzinę, błąka się, kradnie, aż trafia pod opiekę pewnego księdza. Ma szczęście, gdyż duchowny uczy ją wszystkiego, o czym tylko mogła marzyć: czytania, pisania, łaciny oraz medycyny – ziołolecznictwa. Te umiejętności będą przyczyną tragedii – to przez nie trafi do niewoli, ale także uratują jej życie – gdy się z tej niewoli wydostanie.
Czytając wiele książek o niewolnictwie można powiedzieć, że Wardzie udało się. Nie była poniżana w żaden uwłaszczający człowieczeństwu sposób (kilka wyzwisk i bicie są do przyjęcia w tym wypadku), pokochał ją syn jej Pana i dał wiele od siebie. Wychowana w chrześcijańskim duchu dziewczyna nie umie pojąć, że jej sytuacja jest lepsza niż mogłaby sobie wymarzyć. Ciężko powiedzieć, czy jest to hart ducha czy głupota. Udało się jej uciec, to prawda, ale jakim kosztem?
Czy zachowanie pozornej wolności był wart tego, co zrobiła? Każdy Czytelnik musi ocenić to we własnym zakresie.O książce mogę powiedzieć tyle, że jest wciągająca i ciekawa. Bohaterka i jej wybory nie pozwalają się nudzić. Jednak powtórzę, że nie tego się spodziewałam. Jest to zbyt łagodne, powierzchowne, nierealne.
I mimo że nie nudziłam się, to jednak irytowały mnie przemyślenia głównej bohaterki i jej rozterki. Może wynika to z tego, że tak bardzo bała się cielesności? Między stronami ciągle przewija się Bóg, grzech, właściwe postępowanie. Wychodzi pewien fanatyzm, który wcale nie jest – jak widać to po losach Wardy – taki dobry, jak mogłoby się wydawać.
Patrycja Żurek
Za książkę dziękujemy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz