Przez karty powieści wiedzie czytelnika Blanka, znudzona słowacka studentka. Z każdą kolejną stroną bohaterka irytuje coraz bardziej. Jako narratorka prowadzi swoją opowieść w banalny i nieco teatralny sposób. Już na wstępie raczy nas najbardziej intymnymi wyznaniami, ujawniając, że nie istnieje dla niej żadna granica – żadne tabu. Kobietę poznajemy w momencie planowania wakacyjnej podróży. Ostatecznie Blanka decyduje się połączyć przyjemne z pożytecznym (licząc przede wszystkim na relaks oraz lekką pracę) i trafia do Bellevue, ośrodka dla niepełnosprawnych.
Przerażona, spanikowana, zniesmaczona schorzeniami rezydentów Bellevue dziewczyna coraz częściej konfrontuje postawę swoją i jej podopiecznych. Coraz częściej również pojawia się w niej strach przed przyszłością – czasem, który może przynieść chorobę, kalectwo. Największym ograniczeniem Blanki jest jej ciało. Nie akceptuje swojej kobiecości czy cielesności w ogóle. Dystansuje się do samej siebie, pogardza sobą. W swoim ciele upatruje źródła oraz siedliska wszelkiego zła (różnych dolegliwości, ograniczeń, niepełnosprawności). Tych prawdziwych i zmyślonych, będących projekcją jej fobii.
Stopniowo bohaterka popada w obłęd. Dobrakovová z niepokojącą precyzją odmalowała człowieka, w głowie którego rodzi się paranoja i rozrasta, rozrasta, rozrasta. Aż w końcu ubezwłasnowolnia swoją ofiarę. Choroba Blanki jest najbardziej przerażającym schorzeniem, z jakim czytelnik spotyka się podczas lektury. Okazuje się, że to zaburzenie psychiczne jest najbardziej niebezpieczne dla chorego, stwarza on sobie bowiem świat, w który wierzy. Blanka uwikłała się w urojony spisek, którego miała być ofiarą.
Dziewczyna nie szanowała swoich pacjentów, uważała ich za „robactwo” [s. 136]. Wedle jej teorii tylko jednostki silne mają możliwość żyć naprawdę, co brzmi raczej mało wiarygodnie w kontekście jej przypadłości czy choćby prezentowanego stylu życia. Odnosząca się z obrzydzeniem wobec niepełnosprawnych wkrótce sama doświadcza pogardy. Staje się pacjentką i poznaje życie z drugiej strony.
Znajdują się tu rozważania nie tylko o pacjencie i jego zmaganiu się z chorobą, o niezrozumieniu, bólu, braku szacunku. Blanka dosyć trzeźwo ocenia cierpiących, ukazując także ich wady, brak kultury, których nie można tłumaczyć żadnym schorzeniem. Jest to swego rodzaju podkreślenie faktu, że nie istnieje podział my-wy (oni), bo wszyscy jesteśmy ludźmi, różnimy się tylko problemami, z którymi przychodzi nam się w życiu mierzyć.
Słowacka pisarka ukazała proces rozwoju obłędu i zrobiła to w doskonały sposób, nie tylko treścią, ale również językiem, sposobem zapisu. Wraz z pogłębianiem się stanów paranoicznych u Blanki zmienia się także metoda opowiadania. W najważniejszych, przełomowych momentach następuje zwrot narracji, dzięki czemu nic czytelnikowi nie umknie.
„Bellevue” to studium choroby psychicznej, w którym autorka podkreśla, że każdy z nas walczy ze swoimi demonami. To także przestroga przed nienawiścią, która stała się źródłem obsesji Blanki. To wreszcie opowieść o dziewczynie, która ucieka przed samą sobą i która sama siebie wchłania, doprowadzając do autodestrukcji. Ta dość odważna pozycja jest tak realna, że w kulminacyjnych momentach aż boli.
Kinga Młynarska
Za książkę dziękujemy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz