piątek, 25 maja 2012

Wywiad z Aleksandrem Sową, który jako jeden z pierwszych polskich autorów publikuje w Kindle Direct Publishing

Rozmawiam z Aleksandrem Sową - autorem przeszło 20 publikacji i jednocześnie niezależnym wydawcą, który jako jeden z pierwszych polskich autorów publikuje w Kindle Direct Publishing. W drugiej połowie kwietnia pisarz podał do publicznej wiadomości na portalach społecznościowych, jak i na swojej stronie autorskiej (www.wydawca.net), że do odwołania wycofuje się z działalności pisarsko-wydawniczej.


Aleksandra Jakubowska: - Zacznę banalnie.
Dlaczego zawiesiłeś swoją działalność pisarsko - wydawniczą?
Aleksander Sowa: - Bezpośrednim impulsem była negatywna recenzja „Modliszki”, ale myślałem o tym już od jakiegoś czasu. Publikuję mniej lub bardziej na poważnie od 2003 roku i potrzebuję trochę odpoczynku.

A.J. - Odłożyłeś pokazanie światu "Komy"(powieść) i "Pocałunku na do widzenia"(zbiór opowiadań) do szuflady z napisem "bliżej nieokreślone potem". Zdążyłeś już pożałować tej decyzji?
A.S.- Nie żałuję jej.

A.J. - Jesteś skoczkiem spadochronowym i pilotem szybowcowym, jesteś morsem i chodzisz po górach. Pływasz, robisz zdjęcia, piszesz. Skąd w Tobie taki głód życia?
A.S. - Myślę, że mam możliwość realizacji siebie, ponieważ nie mam tego, co mają inni. Czerpię z życia, ile mogę.

A.J. - Co z tego wszystkiego jest Ci najbliższe?
A.S. - To się zmienia zależnie od okresu w moim życiu, ale z pewnością najważniejsze jest pisanie, latanie i skoki.

A.J. - Racjonalizm związany ze skakaniem i pilotowaniem plus sensualność i empiryczność związana z pisaniem zdaje się dawać wybuchową mieszankę osobowości.
Czy tak jest? Jakim jesteś mężczyzną? Jakbyś opisał swój charakter?
A.S. - A ja nie wiem, jaki jestem. O to chyba trzeba zapytać kogoś z moich przyjaciół.

A.J. - Ja samotność szanuję, są chwile, że nawet jej szukam. A Ty?
A.S. - Samotność jest towarzyszką mojego życia, z którą mi dobrze, ale jak z każdą kobietą jest z nią tak, że doprowadza czasem do takiego stanu, że szlag może trafić.

A.J. - Zgodzisz się z tym, że dobra samotność jest lepsza niż złe towarzystwo?
A.S. - Zdecydowanie tak. Tym bardziej dla kogoś kto pisze.

A.J. - Czy pisanie w jakikolwiek sposób Cię rozczarowało?
A.S. - Owszem, nie spodziewałem się, że spotkam się z tak zajadłą krytyką ze strony innych pisarzy. Szczególnie mężczyzn, co ciekawe zresztą.

A.J. - Ważniejszy jest/był dla Ciebie krytyk i jego recenzja czy Twoi czytelnicy?
A.S.- Dla mnie liczy się wyłącznie opinia czytelników. Dla nich przecież piszę, nie dla krytyków. Ich opinia może mnie co najwyżej zaboleć, bo z pewnością uznają, że nie umiem pisać i jestem grafomanem, ponieważ nie wyda mnie WAB albo Prószyński.

A.J.- Sam siebie wydajesz. Książki wydane w WAB czy Prószyński nie mają z automatu przyklejonej etykiety "nie grafoman". Etykietują ludzie a nie miejsca.
A.S. - Niestety "miejsca" mają znaczenie. Ogromna rzesza ludzi myśli tak: „wydał sam siebie, znaczy napisał „gniota” i nikt nie chciał go wydać. Grafoman.” A z drugiej strony: „Aha wydał w wydawnictwie, i to znanym, dużym, z tradycjami: znaczy dobre”. Najgorsze, że w 80% jest to prawda.

A.J. - Są też Ci, którzy pomyślą, że wydał sam siebie, ponieważ chce być niezależny. Co nie znaczy gorszy. I Ci sami sięgną po niego, by przekonać się jak pisze taki nieograniczony niczym autor. Potem go (d)ocenią. W wydawnictwie, tym dobrym, też ocenia człowiek, który podobno sie na tym zna. Jak przystało na człowieka może sie pomylić. Czytelnicy oceniają treść a nie całą otoczkę.
A.S. - Tak, ale to underground. Mniejszość. I ja tę mniejszość wybrałem. Albo to ona wybrała mnie. Choć nie do końca przecież, bo współpracowałem z kilkoma wydawnictwami i to o dość dużej tradycji, jak na przykład Wydawnictwo Komunikacji i Łączności i stąd wiem, że praca pisarza 1.0 jest o wiele łatwiejsza niż pisarza niezależnego. I to pod wieloma aspektami.

A.J. - "Modliszka" to Twoja ostatnia opublikowana powieść. Najmłodsze dziecko. Pisałeś ją kilka lat. Skąd wzięła się potrzeba napisania tej książki? Pamiętasz ten moment?
A.S. - Niestety pamiętam go doskonale. Jest zbyt osobisty, aby o nim mówić. „Modliszkę” pisałem prawie 3 lata. Uważam, że jest moją najlepszą powieścią, choć jak pokazały recenzje czytelników jest oceniania najsłabiej. Ale jestem z niej bardzo zadowolony (poza korektą - to zupełnie inny temat, korektorka odwaliła fuszerkę). Potrzeba napisania tej książki wzięła się stąd, że w wniknąłem w środowisko skoczków Aeroklubu Opolskiego i to co mnie spotkało, było tak ciekawe, że nadawało się na powieść. Trochę szokującą i być może trudną, ale w moim odczuciu bardzo ciekawą.

A.J. - Od czego zacząłeś? Jesteś w stanie przywołać w pamięci pierwszy fragment, pierwsze zdanie?
A.S. - „Wyszedłem na balkon. Mieszkam na 9. piętrze. Chciałem popełnić samobójstwo.” Głupie, co? Ale taka jest prawda.

A.J. - Nie, to nie jest głupie. Czytelnicy często nie wiedzą, jakie zdanie powoduje resztę książki. To powieść, która zostawia ślad po sobie. Masz tego świadomość, prawda?
A.S. - Nie chciałbym, aby czytelnicy wiedzieli, gdzie jest prawda, a gdzie literacka fikcja.

A.J. - A to, że "Modliszka" zostawia ślad? Masz tę świadomość? Ta książka boli.
A.S. - Tak myślisz? Ciekawe kogo bardziej boli. Mnie jako autora, który wypruł flaki przed czytelnikiem, czy czytelnika, który w tych flakach grzebie i sprawia mu to przyjemność albo i nie. Jeśli mu ją sprawia i zostawia ślad, to dla mnie sukces. To znaczy, że rozcięcie jamy brzusznej nie było zbyteczne. Myślę, że „Modliszka” zostawia ślad tylko u niektórych.

A.J. - Czytelnik we flakach nie grzebie. Czytelnik tylko porusza się po ścieżkach, które autor w tych flakach ułożył. Czytelnik, nawet ten z minimalną dawką wrażliwości współodczuje cały ból zawarty w tej książce. Czytasz swoje książki? Już po opublikowaniu, pokazaniu światu, po ich wystygnięciu. Wracasz do nich po jakimś czasie od wydania?
A.S. - Tak. I szlag mnie trafia, że tak beznadziejnie mogłem je napisać. Zwykle są wtedy poprawiane, stąd nie znoszę tego robić. Poprawianie to nudna robota.

A.J. - Chciałbyś napisać książkę uniwersalną?
A.S. - Znaczy się, że dla wszystkich?

A.J. - Znaczy się dla wszystkich.
A.S. - Nie chciałbym.

A.J. - Podobno czasami ludzie stawiają ścianę nie po to, by trzymać innych z daleka, ale po to, by zobaczyć komu wystarczająco zależy, by ją zniszczyć. Zgodzisz się z tym?
A.S. - Możliwe. Ale ja nie należę chyba to takich ludzi.

A.J. - Dotyk, wzrok, słuch, smak czy węch?
A.S. - Węch.

A.J. - Najmocniejszy podobno jest zapach adrenaliny. Ta niepowtarzalna mieszanka złudzeń, marzeń, rozczarowań i nadziei. Opowiedz bardzo proszę, już na koniec, jak pachnie powietrze na wysokości 4 000 m?
A.S. - Na pewno zupełnie inaczej niż gdzieś na dole. Jest przede wszystkim zimne, mniej więcej 25 stopni niż na poziomie gruntu. Faktycznie ten zapach jest mieszanką adrenaliny ze strachem. Sądzę, że ten moment, kiedy otwierają się drzwi samolotu na kilka sekund przed skokiem, jest szokujący. Nic przecież dziwnego, bo po skoku w niespełna minutę przeżywa się więcej emocji niż wielu ludzi nie doświadczy ich przez całe życie. Polecam.:)

A.J. - Serdecznie dziękuję za rozmowę.

5 komentarzy:

  1. kiedy Autor poinformował, że rezygnuje z pisania zrobiło mi się smutno :( na szczęście nadal można przeczytać Jego powieści które długo pozostają w pamięci :) "Modliszka" faktycznie zostawia po sobie nie zatarty ślad i wzbudza wiele różnych emocji :) ach bo zapomnę... zdjęcia zrobione przez Pana Aleksandra zapierają dech w piersiach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A kiedy ja powiedziałem, że na selfpublisherów patrzy się jak na drugi sort, to poleciały gromy :-)
    Ciekawy wywiad, dziękuję za niego :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo interesujący wywiad, szczególnie gdy rozmowa schodzi na Modliszkę. Aż czuje się emocje w głosie autora...

    OdpowiedzUsuń
  4. Wywiad zachęcił mnie do tego, by sięgnąć po "Modliszkę". :) A poza tym to sam wywiad ogólnie jest bardzo interesujący.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dwie książki kupiłam i niebawem przeczytam, a Modliszę pożyczę od Archer :)
    Ciekawy wywiad, ciekawy człowiek.

    OdpowiedzUsuń