poniedziałek, 2 czerwca 2014

Szymon Salski „Equilibrium Game” - recenzja

Niby książka jest cienka, wydaje się, że można bardzo szybko ją przeczytać. Jednak długo przymierzałam się do wejścia w świat ukazany przez Szymona Salskiego. Z pewnością nie jest to pozycja lekka, którą można przeczytać w jeden wieczór. „Equilibrium Game” to skomplikowana fabuła, czasem pełna sprzeczności, od samego początku pełna tajemnic i kontrowersyjnych postaci. Można ją określić kilkoma wyrażeniami, jednak na sam początek wybija się: poetyckość i mistycyzm.

Szymon Salski jest debiutującym autorem, można to stwierdzić przede wszystkim, dlatego, że absolutnie nic nie można o nim znaleźć w sieci. Przeglądnęłam kilkanaście portali literackich, czy stron wydawnictw i znalazłam tylko krótki opis książki. Może autor chce być równie tajemniczy, jak bohater, którego wykreował w swojej książce? Z pewnością brak wiedzy na temat Salskiego pozwoli zachować mi pewien obiektywizm w pisaniu recenzji.

Główną postacią jest Victor Zacharki, który wyróżnia się na tle innych ludzi swoją niezwykłą inteligencją oraz kilkoma stopniami naukowymi – ukończył prawo, psychologię oraz psychiatrię. Potrafi odczytać każdego człowieka, kłębiące się w nim emocję, jednak sam nie potrafi odczuwać, tak samo, jak inni. Onieśmiela nie tylko urodą, ale również zimnym spojrzeniem. Victor popada w uzależnienie od heroiny, kokainy oraz leków psychotropowych – narkotyki wywołują u niego przerażające wizję, jak choćby walka pomiędzy Bogiem, a Szatanem. Bohater skrywa tajemnicę, jego życie nie toczy się tylko na jednym poziomie – żyje na wielu płaszczyznach, do końca nie wiadomo, czy są to wymyślone światy, czy istnieją naprawdę. Na Uniwersytecie, na którym wykłada poznaje Evelin, równocześnie angażuję się w tajny projekt o nazwie „Doors” – to wszystko zmienia Victora wewnętrznie, sprawia, że odkrywa w sobie dobro i uczucia, które wcześniej nie zauważał.

Książki nie można zakwalifikować do jednego, określonego gatunku. „Equilibrium Game” to powieść współczesna, z jednej strony mamy psychologię, rozważania filozoficzne, aby zaraz zderzyć się z brutalną rzeczywistością. Cały czas towarzyszy nam pierwiastek mistycyzmu, fantastycznego świata, w którym nieustannie toczy się walka Boga i Szatana o nasze dusze. Wiele wymiarów, światów, przez które podróżuje bohater. A więc mamy, powieść psychologiczną z domieszką fantastyki. Autor stąpa po bardzo cienkim lodzie, bo niestety zauważyłam tutaj przesyt. Podoba mi się wielowątkowość i różnorodność, jednak bardzo łatwo w tym wszystkim się zagubić i utracić sens książki. Niestety w fabułę wkradł się chaos – brak chronologii, urwane wątki, szybkie przejścia w fabule, które ukazuję jedno wydarzenia, aby zaraz wpleść w to wizję bohatera, czy rozgrywki Boga i Szatana – co sprawia, że i czytelnik czuje się zagubiony. Fabuła miejscami była dla mnie zbyt tajemnicza, niezrozumiała, przez co czytało się mi ciężko, bez płynności i w sumie najważniejszego – przyjemności z odkrywania następujących wydarzeń. Ciekawym zabiegiem wydaje mi się tylko powtórzenie prologu na końcu książki – powrót do samego początku, co daje wrażenie, że książkę można czytać od końca. Nie jesteśmy też świadomi do samego końca, co jest prawdą, a co kłamstwem, czy kolejną narkotyczną wizją. Sami musimy stwierdzić, według własnej oceny, które wizje i sceny wydarzyły się naprawdę, co jest plusem książki, bo sprawia, że można się zaangażować w fabułę.

Niestety z całej książki najbardziej urzekł mnie tylko oryginalny prolog. Ukazany w ciekawy sposób, sprawia, że od razu interesujesz się Victorem i tym, co doprowadziło go do miejsca, w którym się znalazł. Przedstawiony w formie wywiadu komunikuje, że w życiu bohatera stało się coś bardzo przełomowego i ważnego. Intryguje, bo zostajemy z jakąś tajemnicą, z charyzmatycznym bohaterem i nagle chcemy odkryć, co będzie dalej. W pierwszym rozdziale byłam już zawiedziona. Pojawia się retrospekcja, przenosimy się do przeszłości i napotykamy na barierę w postaci stylistyki teksu, jego jakości. Zbyt długie zdania oraz nadużywanie przecinków, które czasem pojawiają się tam, gdzie powinna być kropka.

Dialogi, które są nienaturalnie napisane, z sztywnością, co wywołuje brak płynności w prowadzeniu fabuły. Niektóre sceny, rozmowy bohaterów wypadły sztucznie, tak, jakby autor pisał je na siłę. Wyliczyłam sobie jednak dwa najważniejsze błędy, które popełnił Salski. Jest to przyrost formy nad treścią – stosowanie licznych metafor, przesadna poetyckość i egzaltacja, która miejscami brzmiała trochę śmiesznie i tak, jakby pisał ją ktoś bardzo początkujący. Przyznam, że niektóre wiersze nie wnosiły nic odkrywczego do fabuły, może miały być ozdobnikiem, obrazem rozmyślań filozoficznych bohatera. Nie udało się pod tym względem, bo głównie fragmenty nasączone poezją mnie męczyły i sprawiały, że przeskakiwałam do kolejnego wątku. Niestety widać, że warsztatowo jest słabo, zdania z złą składnią, wspomniane rozbiegane przecinki, przykład: „Pytam z ciekawości, bo co by się stało, gdyby nagle ktoś podpalił nocą pana samochód, nie życzę tego panu, możemy jechać szybciej?”. Przydałoby się tutaj ponowne sprawdzenia tekstu pod względem stylistyki, tego, jak brzmią zdania. Po wypowiedzeniu ich na głos są bardzo nienaturalne.

Drugim błędem jest zbyt duża wielowątkowość, która jest nieproporcjonalna w tak krótkiej książce. Wspomniałam o możliwości zagubienia się w fabule, zbyt wiele wątków jest rozpoczętych, aby zaraz je urwać i pozostawić bez żadnego wyjaśnienia. Nie poznaliśmy do końca żadnego innego bohatera, oprócz Victora, choć bardzo wiele postaci jest wprowadzone. Nawet postacie blisko powiązane z głównym bohaterem nie są do końca odkryte. Jest to z pewnością książka z potencjałem, który nie został wykorzystany. Autor chciał wprowadzić nas do swojego świata, jednak nie pozwolił nam go poznać, dlatego też większość fabuły jest dla mnie często niezrozumiała.

Kolejnym warsztatowym potknięciem są czasem zupełnie nielogiczne zdania, pisane bardzo poetycko, jednak niewnoszące nic konkretnego. Oto kilka przykładów: „rzekł delikatnie głaszcząc jej rzęsy” – trzeba mieć bardzo długie rzęsy, aby można je było pogłaskać; „światło było nieprzyjemnie suche i nienaturalne” – od kiedy światło może być suche?; „Cisza zdawała się napięta i miała w sobie coś niepokojącego” – wspomniany już przesyt poetyckością; „Cementowa podłoga była gładka. Rys nie dało się zauważyć od razu. (…) Rysy były głębokie.” – jakie w końcu były te rysy w podłodze? Takich „kwiatków” jest kilka, dla kogoś, kto wciągnie się w fabułę mogą zaniknąć w tekście, jednak niektóre nie sposób nie wyłapać. Salski w licznych opisach Victora szczególną uwagę zwracał na jego oczy, aż wysnułam podejrzenie, że ma na ich punkcie jakąś obsesję. Nie dość, że co jakiś czas nazywa Victora „niebieskooki”, to jeszcze z dużą dokładnością opisuje stan jego tęczówek: „Jego oczy się zaświeciły. Ich głębia się zapadła. Sprawiały wrażenie nieodgadnionych”. Często podkreśla też, jak zimne i puste spojrzenie ma Victor. Na początku w porządku, można stosować taki zabieg i opisywać bohatera – wraz z biegiem akcji staje się to męczące i nudne. Tym bardziej, że każdy opis jest pełen metafor.

Książka mimo tematyki fantastycznej i psychologicznej jest miejscami bardzo brutalna. Victor rozchwiany psychicznie niespodziewanie zabija jakąś postać, z łagodności – gdy jest bardzo uprzejmy i stonowany – przechodzi nagle w wściekłość, przeklina i wrzeszczy. Jest nieokiełznany, jako bohater, z jednej strony widzę wiele rys w jego osobowości, brak jej spójności, a z drugiej strony ta nieprzewidywalność mi się podoba. Potrafił mnie zaskoczyć swoim postępowaniem. Kolejnym trochę brutalnym wątkiem jest samo zażywanie narkotyków, co Victor robi często i bez jakiegoś negatywnego aspektu tego czynu. Powiedziałabym, że narkotyki mu pomagają, zwykle wywołują u niego wizję, ale sam proces przyjmowania i dryfowania na granicy świadomości jest dla niego czymś przyjemnym. I kolejnym wątkiem powyżej lat osiemnastu są liczne nawiązania do seksu. Victor ma wiele koleżanek, które chcą uprawiać z nim seks, pod koniec miałam wrażenie, że prowadzi jakiś swój harem. Co druga jego współpracownica się z nim przespała. Pasuje to do jego osobowości, jednak raziło mnie przedstawienie rozmów Victora z kobietami w sposób wulgarny, pełen przekleństw, wściekłości i takiego szowinistycznego podejścia. Jakby kobieta była przedmiotem. Jednak, jak już wspomniałam Victor nie jest delikatnym kwiatkiem, takie zachowania wpasowują się w jego osobowość – jest przekonany o swojej wyjątkowości, sam przyznaję wielokrotnie przed sobą i innymi, że nie liczą się dla niego inni ludzie.

Do tej książki przyciągnął mnie tytuł, intrygujący i tajemniczy. Przywodzi on na myśl „teorię gier”, a konkretniej "równowagę Nasha”, czyli jedną z strategii gry, w której bardzo ważna jest zachowanie równowagi. Dla osób zainteresowanych polecam przyjrzenie się bliżej tej tematyce. Muszę także podziękować wydawnictwu na świetną okładkę, która oddaje charakter książki oraz samego tytułu.

Książka przeznaczona dla dojrzałego czytelnika. Z pewnością dla osób, które lubią psychologię oraz filozofię, jak i dla poetów i marzycieli – trzeba umieć odnaleźć się w poetyckim prowadzeniu fabuły. Dużym plusem jest wprowadzenie wielowymiarowych światów, podróży pomiędzy nimi, choć nie zostało to do końca wykorzystana przez autora. Podobało mi się wykorzystanie wątku walki Boga i Szatana, przedstawienie ich, jako wielkich graczy. „Equilibrium Game” to również rozważania na temat życia i śmieci, tego, co dzieje się z naszymi duszami, gdy umieramy. Czy człowiek może należeć do dwóch światów? Jeśli chcecie poznać odpowiedź na to pytanie, musicie koniecznie przeczytać tę książkę.

Gabriela Rutana 



Za książkę dziękujemy:


2 komentarze:

  1. Jeśli lubisz taką tematykę to jak najbardziej zachęcam :) Gabriela Rutana

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny artykuł.

    OdpowiedzUsuń