wtorek, 11 lutego 2014

Pandelis Prevelakis Kronika pewnego miasta – recenzja


”Kronika pewnego miasta” to pierwszy beletrystyczny utwór napisany prozą przez Pandelisa Prevelakisa, greckiego powieściopisarza, dramaturga i poetę, przedstawiciela „pokolenia 1930 roku”. To od dawna oczekiwane przeze mnie, kolejne wydanie, ukazało się nakładem Wydawnictwa Greckie Klimaty.

Przykuwająca uwagę okładka z charakterystycznym logo Wydawnictwa, pozwala dostrzec książkę wśród wielu innych tytułów w księgarni. Dla miłośników literatury greckiej, do których się zaliczam, to sygnał, że tematyka utworu będzie dotyczyła Grecji, zatem dalsze poszukiwania są zbędne! W tym miejscu dziękuję Wydawnictwu i gratuluję pomysłu, gdyż efektowna wizualnie okładka to już połowa sukcesu. A kiedy jeszcze dorzucimy do tego ciekawy tytuł autora greckiego w przekładzie Janusza Strasburgera, jak ma to miejsce w tym przypadku, rodzi nam się prawdziwa perełka, której urok warto poznać.
„Kronika pewnego miasta” („To chroniko mias politias”) wydana po raz pierwszy w 1938, to rzeczywiście kronika miasta Rethimno na Krecie, w którym urodził się autor. W sposób rzewny, niekiedy humorystyczny, przedstawia nam historię swego ukochanego miasteczka rodzinnego.

Rethimno to przede wszystkim ludzie, których dzieje opowiada niekiedy w sposób bardzo szczegółowy, tak jak w przypadku Fatimy, której postać jest odzwierciedleniem Hortense z „Greka Zorby” Nikosa Kazantsakisa. Również i wiele poetyckich opisów przyrody, czy widoków morza, plaży, ma smak i urok Krety przedstawionej przez Kazantsakisa. Prevelakis był przyjacielem twórcy „Greka Zorby” więc w żaden sposób nie dziwi to podobieństwo w stylu i nazewnictwie.

Czytelnik znajdzie tu także opis wyglądu dawnej zabudowy miasteczka, który tak bardzo utkwił w pamięci Prevelakisa, i który tak bardzo nie zgadzał się z tym co zastał po powrocie ze studiów. Miasto upadło, a wraz z nim i ludzie, którzy tworzyli jego piękno. Przez to autor bardzo cierpi jak mężczyzna, który traci swą ukochaną.

Czy jednak na pewno miasto straciło swą wielkość?

Koniec publikacji wieńczy posłowie Bartosza Barszczewskiego, który ukazuje nam Rethimno w czasach współczesnych - trzydziestotysięczne urokliwe miasteczko, z uniwersytetem, setkami turystów i atrakcjami mieszczącymi się na jego terenie.

Dlatego słusznie podsumował swą wypowiedź Barszczewski słowami: „Prevelakis chyba by nie uwierzył, dopóki sam by nie zobaczył, jak jego rodzinne Rethimno cieszy się każdym dniem.”

To co mnie osobiście najbardziej urzekło w tej książce, to poetycka proza, trafne porównania. Jestem wręcz oczarowana tym językiem. Wiele w tym miłości, czułości i uroku. A oto przykład:

„Czujesz, jak pozdrawia Cię woda, całując nogi, a piasek głaszcze Ci stopy; jak pozdrawiają Cię chmury zawieszone wysoko na nieskalanym niebie”.

Jak nikt inny Prevelakis kreśli barwne obrazy, które zatrzymują się w kadrze, tworząc wspaniałą historię, w której nie sposób się nie zakochać. Tak jak nie sposób nie zakochać się w słońcu, w Grecji, a także jej uśmiechniętych mieszkańcach.

„Kronika pewnego miasta” to lektura przede wszystkim dla miłośników literatury greckiej oraz samej pięknej Hellady, a w szczególności Krety, oraz dla osób zainteresowanych poznawaniem obyczajów i historii innych krajów. To również niezbędnik dla osób wybierających się do Rethimno a także zaproszenie do Grecji dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji jej poznać. Lektura Prevelakisa w przekładzie Strasburgera sprawi, że zakochacie się w niej od pierwszego wejrzenia. Jestem tego pewna.

Serdecznie polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu:

2 komentarze:

  1. "Koniec publikacji wieńczy prolog...???" Nie chcę się czepiać, ale byłoby dobrze, gdyby autorka pisząca o książkach lepiej radziła sobie z językiem polskim - i to zarówno jeśli chodzi o styl, jak i o interpunkcję. Książka Prevelakisa jest napisana (a potem przetłumaczona i zredagowana) po prostu pięknie, czego nie mogę powiedzieć o powyższej recenzji. Aż się boję zajrzeć do innych...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za czujność i uwagi:-) Oczywiście, że nie prolog tylko "posłowie". Może reszta nie jest aż tragiczna, jakiej się Pan/Pani spodziewa? Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń