W wieku nastoletnim zdiagnozowano u Arnhild schizofrenię. Przyczyn swojej choroby kobieta upatruje w samotności, której doświadczała jaka młoda dziewczyna, niezrozumiana, prześladowana przez rówieśników w szkole. Im głębiej zapadała w otchłań schizofrenii, tym trudniej było jej wyrazić swoje uczucia, opisać swój stan czy po prostu prosić o pomoc. Ludzie z jej otoczenia widzieli w niej dziwaka (znajomi), zagubioną, zbuntowaną nastolatkę (rodzina, nauczyciele) czy wreszcie kolejny przypadek medyczny (opieka zdrowia). Niewielu ludzi, których spotkała na swej drodze rozumiało stan, w jaki popadła przez chorobę, nieliczni potrafili wyjść naprzeciw jej potrzebom, dać wsparcie. „Byłam po drugiej…” to książka - apel, szczególnie do lekarzy i pielęgniarek, od których oczekuje się największej pomocy chorym. Jako pacjentka Arnhild była leczona teoriami, środkami farmakologicznymi, przemocą czy ubezwłasnowolnieniem.
Dziś, jako osoba zdrowa, absolwentka psychologii, sama pomaga cierpiącym. Jej doświadczenia są największą nauką, jaką mogła zdobyć. Kobieta wyraźnie podkreśla, że aby pomóc trzeba przede wszystkim empatii. Wyraźnie podkreśla, że ludzie chorzy na schizofrenię niewiele różnią się od „zdrowych” – słuchają i doskonale rozumieją, odczuwają, mają takie same potrzeby, więc dlaczego traktuje się ich jak istoty bez serca, bez rozumu? Takie poniżające zachowania burzą pewność siebie, a bez tej cechy ludziom nie uda się pokonać choroby. Potrzeba im wiary i nadziei, motywowania, mówienia i słuchania.
Autorka opisuje wszystkie (mniej lub bardziej) charakterystyczne objawy schizofrenii, analizuje każdy z nich na własnym przykładzie. Mówi o swoich ówczesnych emocjach, zachowaniach, potrzebach, stara się wytłumaczyć swoje uczucia, opierając się na teoriach specjalistów. Nie opisuje wprost ostatniego etapu swoich wymagań, nie wiemy dokładnie, co sprawiło, że zwyciężyła, ale dzięki lekturze powieści możemy domyślać się, że trafiła na osoby, które wyciągnęły do niej nie tylko pomocną dłoń, ale i okazały serce.
Od lat młodzieńczych Arnhild prowadziła pamiętnik, rejestrując w nim przede wszystkim stan swojej duszy. Materiał ten stał się nieodzowny podczas pracy nad powieścią. Książka zawiera również mini-historie innych pacjentów. Ciekawym rozwiązaniem jest sięganie do bajek czy opowieści. Dzięki takiemu zabiegowi nie ma wrażenia nudy, ciężar powieści jest minimalizowany, jest to również doskonały sposób, by dać szerszy ogląd wybranego problemu i oczywiście wzbogaca wrażenia estetyczne.
„Była po drugiej…” to książka niezwykle ważna. Uczy patrzeć i widzieć. Lauveng zmieniła swoje życie, a dzięki jej książce my mamy szansę zmienić nasze. Bo tak naprawdę, w moim odczuciu, bardziej niż opowieść o chorobie, jest to opowieść o ludziach zdrowych…
Kinga Młynarska
Za książkę dziękujemy
Mam ją za sobą i zaliczam do jednych z lepszych przeczytanych w ostatnim czasie. Głęboko zapadła mi w pamięć i będę do niej powracać.
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się czegoś innego po opisie z tyłu okładki, ale i tak chciałabym ją przeczytać. Już od dawna widnieje na mojej liście "must have" :)
OdpowiedzUsuń