środa, 21 września 2011

Marguerite van Geldermalsen "Żona Beduina"

W 1978 roku pochodząca z Nowej Zelandii pielęgniarka Marguerite van Geldermalsen została żoną Muhammada, beduińskiego sprzedawcy pamiątek w legendarnej Petrze. Zamieszkała w liczącej dwa tysiące lat jaskini w skalnym, stromym zboczu zboczu i żyła jak rodowita Beduinka. Swoją historię opisała w książce "Żona Beduina".

Z czym kojarzy nam się Petra? Większość osób pewnie stwierdzi, że z islamem, biednymi ludźmi mieszkającymi w jaskiniach. Niektórzy pewnie by się bali tamtejszych mieszkańców. Nie jest to oczywiście prawda. I to od razu zauważyła Marguerite, która wraz z przyjaciółką wybrała się w podróż min. do Perty i pokochała ten kraj. Kobieta zobaczyła, że tamtejsi mieszkańcy to osoby bardzo życzliwie, rodzinne i pełne optymizmu. W przeciwieństwie do ludzi Zachodu potrafią cieszyć się z najmniejszych rzeczy. My pędzimy za pieniędzmi, a dla nich najważniejsza jest rodzina. I to między innymi zafascynowało Marguerite. Jednak głównym powodem, dla którego została w Petrze była miłość. Dla niej totalnie zmieniła swoje życie: zamieszkała z mężem w jaskini, przeszła na islam, nauczyła się arabskiego. Jak widać wielkie uczucie zmusza ludzi do poświęceń. Jednak ta kobieta nie traktuje swojego życia w takich kryteriach. Sama mówi:„Beduini! To słowo niosło w sobie tajemnicę, powiew romantyzmu. Kojarzy się z wolnością, otwartą przestrzenią, swobodą – pomyślałam. To nas zaintrygowało”.  Nigdy nie żałowała swojej decyzji. Tam jest szczęśliwa. Poza rodzicami wszyscy ją krytykowali. Jak mogła wybrać takie życie bez udogodnień, z wielką niewiadomą. Jednak kobieta nie poddaje się.

Właśnie siła i niezłomność Marguerite podobały mi się najbardziej. I to, że ze stoickim spokojem potrafi zaakceptować każdą sytuację. Jednak jeśli chodzi o ważne sprawy jest w stanie walczyć np. nie zgadza się na wszystkie zasady lokalnej społeczności. Jednocześnie nie czyni to w sposób, który mógłby ubliżyć tubylcom, a wręcz stara się zdobyć ich szacunek.

Przyznam, że od początku zafascynowała mnie ta opowieść. Ciekawiło mnie życie Beduinów, ponieważ jest tak inne od naszego stylu bycia. Jednak dla nich to normalne. Ja osobiście podziwiam takie osoby jak Marguerite, które są w stanie tak radykalnie zmienić swoje życie.

"Żonę beduina" przeczytałam z wielką przyjemnością. Pomimo, iż jest to literatura faktu ma się wrażenie, że to najlepsza powieść, którą wciągnie każdego. To wielki plus tej książki. Czytając tego typu lekturę w większości przypadków mam wrażenie, że to encyklopedia. Tymczasem autorka posługuje się prostym i zrozumiałym językiem, wszystkie określenia tłumaczy. Nie wymienia jakiś zabytków itp. tylko opisuje swoje życie i przygody. Może dzięki temu ta powieść jest tak fascynująca. Podobało mi się też, że autorka nie krytykuje bądź nadmiernie chwali tamtejszy świat. Stara się wszystko pokazać tak jak wygląda w rzeczywistości.

Książka została napisana prostym, ale interesującym językiem. Widać, że pisarka kocha świat Beduinów.  Intrygująca jest też grafika. Idealnie pasuje do treści. Miłym dodatkiem są dołączone zdjęcia autorki z rodziną w Petru.

Podsumowując polecam tę książkę miłośnikom egzotycznych krajów.. To idealna pozycja na długi wieczór, która zabierze nas w gorącą i pełną wrażeń i uroków podróż do Petru.



Książka recenzowana dla serwisu Książki Moja Miłość i Wydawnictwa PWN

1 komentarz:

  1. Mimo, że nie jestem miłośniczką egzotycznych krajów ta książka mnie zaciekawiła. Niewykluczone, że po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń