środa, 21 września 2011

Ja Tata! Praktyczny poradnik dla młodych ojców


W zasadzie rzadko recenzuję książki. Tym razem nie mogłem sobie tego odmówić, bo spotkałem kilku kolegów z podstawówki i temat tej książki jakoś mi się z nimi połączył.



Każdy prawdziwy Mężczyzna wie, że są zajęcia męskie i babskie. Mężczyzna pracuje i zarabia na utrzymanie rodziny, kobieta rodzi i wychowuje dzieci. Zwłaszcza przy rodzeniu tylko by przeszkadzał, więc przez delikatność czeka możliwie blisko rodzącej i się nie wtrąca. Potem poczeka, aż żona dojdzie do siebie, ale nie będzie się w tym czasie obijał, tylko zarobi na wszystkie potrzeby dziecka. Będzie znosił jej humory przez jakiś czas, zanim zacznie się dopominać o swoje małżeńskie prawa i przez jakiś czas będzie tylko przypominał żonie, że mogłaby o siebie zadbać... schudnąć... bo taka, jaka jest po dziecku - wygląda fatalnie. No, ale jeśli ona się nie dostosuje, to trudno, jest na świecie dużo ładnych kobiet a żona nie musi się o tym dowiedzieć. 

Prawdziwy Mężczyzna zostawi jej pełną swobodę decydowania o domu, za to ze wszystkich sił będzie zarabiał na utrzymanie. Będzie brał nadgodziny i zlecenia i zostawał do wieczora, bo przecież ktoś musi zarobić na przedszkole i szkołę, podręczniki, ubrania, samochód na powiększoną rodzinę, może dom albo przynajmniej własne mieszkanie. Będzie zmęczony i rozczarowany, bo ani żona tego nie doceni ani dzieci. W okolicy czterdziestki odkryje, że coś złego stało się z jego życiem - żona wychowała jego słodkie maluszki na opryskliwe szczeniaki odnoszące się do ojca bez szacunku a do tego zbrzydła, chociaż dostawała prawie każdy grosz i nie robiła nic, tylko siedziała w domu... Postanowi zmienić coś w swoim życiu... Może założy nową rodzinę, póki jest jeszcze dość młody? Jest tyle ładnych kobiet, które polecą na dojrzałego, zaradnego Mężczyznę...

Człowiek, którego życie tak wygląda - najwyraźniej nie wpadł na żaden pomysł z książki "Ja, Tata!". I może lepiej, żeby jej nie czytał, bo trudno jest zacząć budowę więzi rodzinnych, kiedy dzieci już kończą liceum a żona ma dość faceta, który w jej życiu jest tylko nadąsanym portfelem. 


Facet, który właśnie o takim życiu marzy, też powinien dać sobie z tą książką spokój.Wszyscy inni kandydaci na ojców powinni przeczytać ją chociażby po to, żeby zastanowić się nad rolą codziennych drobiazgów w życiu.

Wydana przez Wydawnictwo Pestka książka Colina Coopera "Ja, Tata!" to przede wszystkim poradnik. Napisany rzeczowo, zorganizowany przejrzyście według kolejności podyktowanej rozwojem dziecka, z wyodrębnionymi problemami, z dużą ilością ciepłych, rodzinnych zdjęć. Wydany na dobrym papierze, podobnym do tych, na których wydaje się nowoczesne podręczniki szkolne. To ważne, bo książka ma służyć przez kilka lat i być pod ręką również w sytuacjach i miejscach, w których dziecko "zadba o czystość".

Omawia "bycie ojcem" od przygotowań do narodzin aż do chwil, kiedy mężczyzna staje się dla swoich coraz bardziej samodzielnych dzieci bardziej przyjacielem niż opiekunem. Czyni to dość szczegółowo, bo "diabeł tkwi w szczegółach" a życie codzienne składa się z drobiazgów, od których zależy, czy noworodek będzie miał poczucie bezpieczeństwa ważne dla całej jego przyszłości... i dla ojca, którego autorytet opiera się na tych właśnie pierwszych miesiącach.

Nie wychowałem żadnego dziecka, więc nie jestem najlepszą osobą do oceny przydatności praktycznej zawartych w książce porad... ale jestem z wykształcenia nauczycielem i muszę powiedzieć, że zarówno organizacja zagadnień jak i sposób ich wyjaśnienia zasługuje na wysoką ocenę. 

Całość napisano z humorem i życzliwością - ta kwestia zasługuje na kilka słów więcej. Colin Cooper nie udaje, że wychowanie dziecka to zabawa, chociaż poświęca sporo uwagi zabawie i jej roli w budowaniu więzi z własnymi dziećmi. Nie podaje dobrych sposobów, jak zmniejszyć sobie ilość obowiązków, przeciwnie: doradza branie na siebie jak największej ich części i jasno mówi, że rola ojca i męża w domu polega na odpowiedzialności i wspieraniu tych słabszych członków rodziny, czyli po męsku rzecz ujmując: wszystkich. Ale też pokazuje na każdym kroku, ile radości daje spełnianie tych obowiązków i jak tę radość odnajdywać na co dzień. Książka zawiera wiele krótkich historii opowiedzianych przez różnych ojców. Wszyscy oni dzielą przekonanie, że ojcostwo czy też w ogóle bycie mężczyzną polega przede wszystkim na wspieraniu rodziny a nie na wykonywaniu tzw. męskich gestów. Cooper sporo miejsca poświęca korzyściom z takiego stylu myślenia, a te korzyści dają się sprowadzić przede wszystkim do udanego i satysfakcjonującego życia rodzinnego.


Bo skoro tak czy siak mamy pewne zobowiązania - lepiej czerpać z nich radość niż udrękę...

Książkę otrzymalismy dzięki uprzejmości Wydawnictwa Pestka.
Recenzję napisał dla nas Piotr Olszówka. Recenzja również znajduje się na blogu Piotra: www.wujek-piotrek.blogspot.com

1 komentarz: