Trzymanie w ręce tej pozycji oznacza dla czytelnika rozpoczęcie bardzo specjalnej podróży do własnego wnętrza. Trzeba być na to gotowym, żeby nie uronić żadnej ważnej wiadomości zakodowanej dla nas przez Briana w gąszczu metafor, anegdot i ludzkich historii. Obowiązkowo trzeba wyłączyć telewizję, radio, telefon, zamknąć drzwi, a otworzyć serca i umysły. Mi najlepiej czytało się wieczorem, przy lampce, gdy wszyscy już spali. To był moment, kiedy mogłam się zatrzymać, rozejrzeć, posłuchać, bo do tego właśnie nakładania nas autor tej książki. Aby przestać biec, przestać bezsensownie kupować, niesprawiedliwie oceniać, a zapoznać się z tym, co się już posiada i nauczyć się wykorzystywać to jak najpełniej w każdej sekundzie.
Nie mogę powiedzieć, że przyjęłam każde zdanie tej książki bez zastrzeżeń, jestem z natury bardzo sceptyczna. Czasami to, co było opisywane wydawało mi się zbyt utopijne, naiwne nawet, zdania zbyt „uduchowione”. Jakoś nie mogłam znaleźć w sobie entuzjazmu do „dostrzegania kwiatów na betonowym chodniku duszy”. Jednak i ja znalazłam tu wiele fragmentów, które naprawdę mnie poruszyły, które potrafiłam odnieść do własnego życia. Autor w swoich rozważaniach odwołuje się do różnych sposobów życia i myślenia, dzięki czemu trafi zarówno do osoby religijnej, jak i do ateisty. Dlatego też jedne fragmenty do mnie przemówiły, a inne nie, ale nawet te miały swoją rolę w funkcji terapeutycznej, jaką posiada ta książka. Gdy czytałam, odczuwałam spokój w duszy, wyciszałam się, otwierałam na słowa, na przekaz, jakbym nastawiał się na odbiór jakiś innych, wyższych fal.
Brian Draper bardzo mi pomógł uporządkować myśli, które od jakiegoś czasu kłębiły się mojej głowie i nie byłam w stanie ich uporządkować. „Mniej znaczy więcej” to dla mnie plan, który wypełniałam punkt po punkcie, po kolei otrzymywałam tematy, które układałam sobie w głowie. Ta książka to materiał, podpowiedź, historię natomiast piszemy my sami. Możemy w tym celu korzystać z manifestów, jakie po każdym rozdziale podaje nam autor. Mamy w nich zawarte różne zadania, które starałam się wypełniać w swojej codzienności. To takie proste gesty, jak zamknięcie oczu, rozejrzenie się wokół siebie, posadzenie słonecznika, które pokazują nam, jak ważne w życiu są małe rzeczy, gesty, krótkie ulotne chwile.
Tak, jak napisałam na wstępie, polecam tę książkę każdemu, ponieważ każdy z nas, niezależnie od tego, czy sobie to uświadamia czy nie, potrzebuje chwili oddechu, odpoczynku w tym szalonym biegu, w jaki zamieniło się nasze życie. Nawet drobna zmiana, którą możemy wprowadzić może być dobrym początkiem, aby żyć pełniej i lepiej.
Angelika Pisula
Za książkę dziękujemy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz