piątek, 14 czerwca 2013

"Spokolenie, czyli gniew" - Andrzej TE - recenzja druga

"Spokolenie, czyli gniew" autorstwa Andrzeja Te nie jest dobrą książką. Złą też nie jest. Chyba najlepiej pasującym do niej przymiotnikiem jest słowo "obrzydliwa". Autor epatuje obrzydliwością. Wulgarne opisy zdarzeń, nadużywanie słowa "gówno" (czytelników bloga proszę o wybaczenie, nie mniej jednak ten właśnie wyraz pojawia się niemal na każdej stronie książki) razi i przeszkadza. Niepowiązane początkowo ze sobą wątki, ostatecznie łączą się ze sobą, losy bohaterów przeplatają, a wszystko nurza się w ohydzie najczarniejszych zakątków ludzkich dusz, jako praprzyczynę tego zła wskazując chciwość, chorobę, złamane marzenia.

Ta książka nie jest dla osób szukających w literaturze zapomnienia. Dzięki niej się nie odprężysz. Czytana w okresie spadku psychicznej formy, może wręcz pogłębić stan załamania. Ta książka męczy, dołuje, złości, ale - tu zgodzę się z pierwszą recenzją - człowiek nawet wbrew sobie czyta, by dowiedzieć się, co będzie dalej. Męczyłam się, ale też i ciekawiło mnie, co jeszcze wymyśli autor. W jakiej obrzydliwości zanurzy swych bohaterów.

Ciekawi mnie na ile przedstawiona wizja świata i zdarzeń w mieście Esz jest odzwierciedleniem jego postrzegania rzeczywistości. Czy rzeczywiście w jego oczach życie jest tak zupełnie denne i nie warte tego, by je przeżyć. A może to tylko chwyt, by lepiej sprzedać? Wiadomo bowiem od stuleci, że na skandalach zarabia się najlepiej.

Nie wiem. Może to ja nie nadążam za trendami we współczesnej literaturze. Może rzeczywiście osoba zakochana w "Czarodziejskiej górze", czy "Wojnie i pokoju" w ogóle nie powinna brać się za takie książki. Ale dzięki niej uświadomiłam sobie, że jestem optymistką, której dobrze jest na tym świecie. Czy polecam ją Wam ? Napiszę tak: jeśli chcecie zaryzykujcie. Wszak kto nie ryzykuje, ten nie żyje.


1 komentarz:

  1. Wow. Faktycznie wulgaryzmy w książkach mnie odstraszają. Gdy pisałam pracę mgr moja Pani Profesor miała zwyczaj unikania takich wyrazów. gdy na zajęciach czytała fragment książki z czymś wulgarnym, po prostu robiła pauzę i traktowała milczeniem wszystko, co wulgarne. Przy niektórych książkach epatujących ohydą efekt był dość zabawny... :D

    Pozdrawiam,
    Sol/Monique

    PS. W wolnym czasie zapraszam do mnie na KONKURS! :)

    OdpowiedzUsuń