piątek, 28 października 2011

Maja Łozinska. W ziemiańskim dworze - recenzja

W dzisiejszej recenzji przeniosę się w czasie o jakieś sto i więcej lat. Czas dwudziestolecia międzywojennego oraz początek ubiegłego wieku. Życie codzienne wygląda zupełnie inaczej niż dziś. Inne warunki, inni ludzie, brak pewnych wynalazków współczesnego świata (telewizora, samochodu, o komputerze i Internecie nie wspominając). Świat jest zupełnie inny od tego, który znamy. Życie w dworze ziemiańskim toczy się według następujących po sobie pór roku.

Najpierw jest zima, a wraz z nią przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. Z okazji świąt do dworu zjeżdża się cała rodzina-krewni mieszkający daleko, dorosłe już dzieci i młodzież ucząca się w szkołach z internatem. Święta spędza się rodzinnie i "po bożemu"-pasterka, nieszpory itd. Nie brakuje choinki, prezentów i kolędowania.

Zima jest generalnie trudną porą roku- z powodu pogody podróżowanie jest utrudnione, wielkie dwory trzeba ogrzewać, a to jest niestety kosztowne i niełatwe. Ma ona jednak swoje dobre strony- wieczory spędza się w domu z rodziną na wspólnym czytaniu książek, różnych grach rozrywkowych i umysłowych.

Zima powoli ustępuje i robi się coraz cieplej. Zaczyna się Wielki Post oraz wiosenne porządki. W Wielką Sobotę miejscowy ksiądz odwiedza dwór żeby poświęcić pokarmy. Przyroda budzi się do życia i nastaje Wielkanoc- czas rodzinny i świąteczny.

Wraz z wiosną zaczynają się prace w polu. Od tego momentu nie można zmarnować ani jednego dnia, aby zapewnić sobie chleb i utrzymać majątek.

Z nastaniem lata we dworze pojawia się młodzież na codzień ucząca się daleko od rodzinnego domu. Rozpoczyna się czas rozrywek i zabaw na świeżym powietrzu. Gra w krokieta, w tenisa, konne przejażdżki, uprawianie ogródków. To czas kiedy we dworze robi się gwarno i tłoczno: oprócz dzieci ze szkoły zjeżdżają zaproszeni koledzy i koleżanki, wszyscy żądni rozrywek, flirtów i sportowych emocji.

Niestety tak jak wszystko co dobre lato też kiedyś musi się skończyć. Zaczynają się prace w polu-sianie oziminy, zbieranie kartofli i buraków. Jesień to czas przygotowywania zapasów na zimę oraz... polowań. Wkrótce jednak pogarszająca się z dnia na dzień pogoda nie sprzyja wychodzeniu z domu więc coraz więcej czasu spędza się w środku. Listopadowe wieczory są coraz dłuższe i coraz zimniejsze, nadchodzi czas andrzejkowych wróżb, w których biorą udział głównie niezamężne panny.

Wraz z dniem św. Andrzeja kończy się rok kościelny, kończy się też opowieść Mai Łozińskiej W ziemiańskim dworze. Opowieść, w której autorce udało się przekazać niepowtarzalny klimat tamtych lat, tamtej Polski nie naznaczonej jeszcze II wojną światową. Czytając tę książkę ma się wrażenie, że dla ówczesnych ludzi najważniejsze było bycie razem (choćby wspólne spędzanie zimowych wieczorów). Życie toczyło się według rytmu wyznaczanego przez przyrodę, a ludzie starali się mądrze wykorzystywać jej dary.

Z książki możemy dowiedzieć się o wielu zwyczajach dziś już zapomnianych, ale też i takich, które istnieją do dzisiaj i są pielęgnowane. O tym jak ludzie radzili sobie w czasach ciężkich zim i jak potrafili korzystać z dobrodziejstw przyrody szanując ją jednocześnie. Jak ważna jest rodzina i czas spędzany wspólnie. Dodatkowo tekst opatrzony jest wieloma zdjęciami pokazującymi życie w tamtych czasach. No i pojawił się akcent opolski: zacytowany został felieton ś.p. pana Józefa Szczupała, dziennikarza naszego opolskiego dziennika Trybuna Opolska (dziś Nowa Trybuna Opolska).

Podsumowując, książkę bardzo gorąco polecam, nie tylko jako źródło wiedzy o przeszłych czasach, ale również, jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało, dlatego, że przypomina nam o tym, co naprawdę jest życiu ważne. Obojętnie w jakim czasie i miejscu.

Książka została wydana przez Wydawnictwo PWN.




2 komentarze:

  1. Dobrze jest móc przenieść się dzięki książkom w zupełnie inne czasy... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sprawię sobie tę książkę w końcu, bo gdzie się nie obrócę tam kuszą, że świetna. Niegodziwi blogerzy:):) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń